niedziela, 2 listopada 2014

~ Rozdział 14 ~

Witam Was moi drodzy. 
Nie wiem, co mogłabym napisać o tym rozdziale.
Parę informacji:
1. 10 października 2014 minął równy rok od założenia tego bloga. Cieszę się, że z tego, że nie zrezygnowałam z jego prowadzenia, co tak prawdę mówiąc miałam już w założeniu. Cieszę się również, że wytrzymaliście ze mną tak spory okres czasu.
2. Kim jest kobieta w masce? Kim ten chłopak? Pomagają jej, czy nie? Takie pytania mogą nasunąć Wam się po przeczytaniu tego rozdziału. W tym i w późniejszym poście postaram się to jak najlepiej pokazać. Zapewne wtedy będzie to dla was dość logiczne.

Ale cii, nic więcej już nie powiem. Tajemnice rozwiążą się same.
Nie przeciągając dłużej, życzę Miłego czytania :).
Darkness
_______________________________________
            
            Kamilla przyszła do domu niedługo po tym, jak Maggie  zasnęła.
Gdyby nie fakt, że dziewczyna hałasowała pewnie nie obudziłaby Alissy. Ta nie wiedząc, co się dzieje zerwała się z łóżka i podeszła do drzwi. Pierwszym obrazem, jakim zobaczyła było to, że Kamilla wchodzi, a zaraz potem wychodzi z kuchni. Nieszczególnie ją to zdziwiło, lecz miała niejasne przeczucie, że coś tu nie gra.
Przymknęła drzwi w taki sposób, by zostawić małą szparkę, by móc obserwować szatynkę.
Dziewczyna jej nie zauważyła i przeszła koło salonu.
Wbiegła po schodach na górę.
Hałas wywołany mocnym trzaśnięciem drzwi obudził śpiącą w sąsiednim pokoju Maggie. 
Wstała i wyjrzała zza drzwi. Na górnym korytarzu nie było nikogo.
Całkiem możliwe, że Kamilla wróciła, pomyślała, po czym położyła się z powrotem do łożka.
Za jakiś czas potem jej sen znów został przerwany.
Gwałtownie otworzyła oczy, a jej wzrok padł na niską osobę w progu drzwi.
– Kamilla? – spytała sennym głosem. Dziewczyna nawet nie drgnęła. Maggie wsparła się na łokciach i zaczęła bacznie przyglądać się siostrze. Wyglądała przerażająco, lecz nim zdążyła o tym pomyśleć, dziewczyna rzuciła się na nią. Uderzała w jej ciało tak szybko, że
wprawiło to Maggie w osłupienie, lecz jakimś cudem zdołała zrzucić siostrę na podłogę.
Wyskoczyła z drugiej strony łóżka i przyśpieszonym krokiem ruszyła w stronę drzwi.
Niestety nie zdołała się wymknąć z pomieszczenia, gdyż została brutalnie rzucona na ziemię. W oczach pociemniało, a w ustach poczuła cierpki smak krwi.
Odwróciła się na plecy i w tym samym momencie dostrzegła w ręce błysk białego ostrza.
Siostra złapała leżącą za gardło, tak, że tamta nie potrafiła zdobyć się na jakikolwiek ruch.
Jedynie, co udało się zrobić siedemnastolatce, nim dłoń zaczęła naciskać na krtań, to krzyknąć. Potem zaczęła się dusić, co najwidoczniej sprawiało Kamilli radość, bo gdy ta próbowała nabrać choć trochę powietrza, dziewczyna śmiała się złowieszczo i coraz bardziej zaciskała się na jej gardle.
Pociemniało jej w oczach i byłaby już w drodze na tamten świat, gdyby dwie pary silnych rąk nie odciągnęły Kamilli do tyłu. Kręciło jej się w głowie, a w uszach dzwoniło. Próbowała złapać powietrze.
Gdy odzyskała przytomność, spostrzegła, że leży w swoim łóżku i mimo, że oczy wciąż były zamglone, dostrzegła, że ktoś przy niej siedzi. Początkowo owa postać wywołała w niej przerażenie, lecz w następnej chwili przyniosła ulgę.
Nieznajomy siedział na stołku. Miał łokcie położone na udach, a dłonie były zaciśnięte w pięść. Siedział nieruchomo ze spuszczoną głową.
Światło pochodzące od zapalonej świecy idealnie oświetlało jego ciemne, długie włosy, które opadły mu na twarz. 
Otworzyły się drzwi i do środka weszła ciemnowłosa kobieta ze świecą w jednej i szklaną wody w drugiej ręce. Na twarzy miała ciemną maskę. 
– Arthurze, możesz nas zostawić same? – mężczyzna skinął głową i pośpiesznie wyszedł.
Dziewczyna usiadła na skraju łóżka i podała Maggie szklankę, brunetka piła łapczywie, choć każde, najmniejsze przełknięcie czegokolwiek sprawiało niewyobrażalny ból.
– Maggie, to już zaszło za daleko.
– Nie... ro-zu-miem... – wybełkotała łapiąc kolejne porcje powietrza.
Ciemnowłosa odwróciła głowę i westchnęła.
– Wiemy kim jesteś – spojrzała na drzwi, a potem powiedziała ledwo słyszalnym szeptem: – Oni wiedzą praktycznie wszystko o tobie, lecz nie wiedzą jednej, najważniejszej rzeczy
– Maggie posłała jej pytające i wyczekujące spojrzenie. – Masz w sobie pewną zdolności, która jest bardzo rzadka, w szczególności u tak młodej osoby, którą w rzeczywistości jesteś – Maggie nadal nie wiedziała o co chodzi tej kobiecie. Nie mogła jej zrozumieć. Niby mówiła prostym i zrozumiałym językiem, lecz jej słowa brzmiały jak zagadka. Najwidoczniej wie, że jestem inna od wszystkich... Że jestem... medium... – Dla ciebie jest  ona przekleństwem, z którym próbujesz walczyć, dla innych darem, a nawet błogosławieństwem – ciągnęła kobieta w masce. Darem?! Błogosławieństwem?!!! Też mi coś...
- Czemu mi to mówisz? – zabrzmiało to groźniej, niż na początku tego chciała. – Gdzie jest moja siostra? Coście z nią zrobili?!
- Po pierwsze mówię ci to, byś sobie uświadomiła, że jesteś w jakiś sposób wybrana - na te słowa Maggie prychnęła z pogardą. Tamta jedynie łagodnie na nią popatrzyła i kontynuowała: - A co do twojej siostry, to jest ona w bezpiecznym, odizolowanym miejscu.
- Nie macie prawa traktować jej w taki sposób. Nikt nie ma prawa! Zrozumiałaś paniusiu?!
- Rozumiem twoje oburzenie, ale...
- Nic nie rozumiesz!
- Mylisz się, kochana. Zrozum to, że Kamilla jest niebezpieczna i że nie mieliśmy innego wyjścia.
- Łżesz! 
- Nie - nadal mówiła spokojnym głosem i nie dawała się wyprowadzić z równowagi. - Sama byłaś tego światkiem, choćby przed chwilą, gdy próbowała cię zabić. Gdyby nie my, teraz wkładaliby cię do trumny! Powinnaś być nam wdzięczna! -wypowiedziawszy ostatnie słowa wstała i wyszła za drzwi.
Zobaczyła jak kobieta zatrzymuje się w progu i mówi coś szeptem do mężczyzny. Jedynie co zrozumiała to: Trzeba powiadomić panią K.
Chłopak w odpowiedzi skinął głową i wszedł do sypialni nastolatki.
Przysunął stołek bliżej łózka i usiadł na nim okrakiem. Położył na ziemi zieloną torbę podróżną, podparł głowę na łokciach i zaczął przyglądać się dziewczynie. Choć brunetka czuła się skrępowana, próbowała nie myśleć o jego obecności.
Dopiero, gdy zaczęła go ignorować mogła swobodnie pomyśleś. 
O co jej właściwie chodziło? Co miało oznaczać to zdanie, w którym mówiła, że coś zaszło za daleko? Kim są ci ludzie i skąd mnie znają? W momencie, gdy pojawiła się ostatnia myśl, spojrzała na chłopaka. Siedział w tej samej pozycji i nadal wpatrywał się w nią z wyraźną zmarszczką na czole. Wyglądało to tak, jakby myślami był zupełnie gdzie indziej, więc Maggie wykorzystała chwilę jego "nieobecności" i dokładnie przyjrzała się jego twarzy.
Musiał wyczuć, że mu się przygląda, bo wyprostował się, a jego wzrok zatrzymał się na niebieskozielonych oczach brunetki. Jego wargi drgały, a zaraz potem pojawił się na nich słabiutki uśmiech. Odwzajemniła gest, choć wcale nie miała powodu do radości. Odwróciła wzrok od mężczyzny, a jej głowę opętał natłok myśli. Do oczu zaczęły napierać nieproszone łzy. Zamknęła powieki, zacisnęła wargi i pięści, tak że aż pobladły jej kłykcie, nie pozwalając tym samym na uronienie choćby jednej, najmniejszej łzy. 
           Znów musiała zasnąć, bo gdy się obudziła był już ranek, a ona początkowo niezbyt potrafiła przypomnieć sobie wydarzenia minionej nocy.
Odwróciła głowę w prawą stronę i dostrzegła, jak chłopak śpi z głową opartą na skraju jej łóżka. 
Wstała i podeszła do szafy, a upewniwszy się, że mężczyzna śpi dość mocno zaczęła się przebierać. Zdążyła założyć górną część garderoby i miała już sięgać po spodnie, gdy poczuła na sobie wzrok chłopaka. Ukradkiem spojrzała na niego i spostrzegła, że stoi przy łóżku z ręką w kieszeni i bacznie lustruje ją wzrokiem.
- Widzę, że zaczęłaś się już ubierać - powiedział miękkim, melodyjnym głosem z lekkim chichotem. 
- Na to wygląda - rzuciła stanowczo i zaczęła wciągać czarne spodnie na nogi.
– Nie przeszkadza ci moja obecność?
– Nie zbyt - powiedziała zgodnie z prawdą, lecz w tym momencie coś sobie uświadomiła i oblała się rumieńcem. Brawo, oto stoi tutaj Maggie, przed nieznajomym chłopakiem, w samej bokserce, stringach i do połowy włożonych spodniach, podsumowała podświadomość. Zignorowała ją i szybko wciągnęła spodnie. Wolałaby teraz zapaść się pod ziemię.
            Do pokoju weszła kobieta w masce i rzuciła ciemnozieloną torbę  w stronę Maggie. 
 – Za dziesięć minut masz być gotowa – Maggie posłała jej pytające spojrzenie. – Eh, widzę, że ten idiota ci niczego nie wytłumaczył – gdy to mówiła patrzyła to na Maggie, to na Arthura.  
– Ja...
– Nie musisz mi się tłumaczyć – rzuciła do chłopaka, a potem rzekła łagodnie do Maggie: – Spakuj się, bo za dziesięć minut wyjeżdżasz – po tych słowach opóściła pokój.
Stała przez chwilę w lekkim osłupieniu, po czym zabrała się do pakowanie swoich rzeczy i ku jej zdziwieniu Arthur bez żadnego słowa pomógł jej w tym. 
Po niecałych pięciu minutach skończyli i ruszyli na dół. Tam czekała już na nich kobieta w masce i starszy mężczyzna. 
Dziewczyna przyglądała się Maggie, jak ta zawiązywała glany. 
Wzięła płaszcz i w eskorcie dwóch mężczyzn wyszli na zewnątrz. Wsiedli do czarnego mercedesa i odjechali.
Ona i brunet siedzieli z tyłu, natomiast starszy mężczyzna z przodu za kierownicą.
            Po niedługim czasie znaleźli się na lotnisku. Chłopak objął ją w przyjacielskim geście i zaczął prowadzić w kierunku przejścia, które prowadziło do samolotu.
Pokazał ważne bilety i chwilę rozmawiał z obsługą lotniska, po czym dołączył do dziewczyny w korytarzyku. 
Oboje weszli do samolotu, zajęli swoje miejsca.
– Dokąd właściwie lecimy? – zapytała, gdy wzbili się w powietrze.
– Do Londynu – powiedział, jakby była to najbardziej oczywista rzecz.
– Jak to?
– Normalnie.
Potem już nie rozmawiali. Maggie poczuła jak powieki się jej kleją i uświadomiła sobie, jak bardzo jest śpiąca. Nie minęło parę minut jak zasnęła.
Nieświadomie położyła głowę na ramieniu chłopaka, co spowodowało, że się uśmiechnął i objął ją w talii. Głowa zsunęła się na klatkę piersiową.
            Po ponad półgodzinnym locie dotarli na miejsce.
– Ej, księżniczko, jesteśmy już. Obudź się – momentalnie otworzyła oczy. Uświadomiła sobie, że spała wtulona w chłopaka, którego w ogóle nie zna, była zła sama na siebie.
            Samolot spoczął na lotnisku, a pasażerowie zaczęli przygotowywać się do opuszczenia maszyny.
Gdy byli już na zewnątrz spytała wprost:
– Czemu Londyn?
– A czemu nie? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
*
Pół godziny później.
            Stanęli przed czteropiętrowym budynkiem z białego kamienia. Arthur wziął rzeczy Maggie i weszli do środka. Dziewczyna rozglądała się po sporych rozmiarów holu. Marmurowa podłoga i szerokie schody idealnie komponowały się z pobielonymi ścianami. Rośliny umieszczone na podłodze i zawieszone w przepięknych kloszach dodawały temu miejscu uroku i estetyczności.
Po chwili Arthur wrócił z recepcji z kluczami w jednej i walizką w drugiej ręce.
– Ładnie tu – szepnęła Maggie, gdy spostrzegła, że chłopak stoi tuż obok.
– Też tak uważam. Chodź – skierowali się do windy. 
Chwilę później znaleźli się na czwartym piętrze.
Arthur szedł pierwszy przez długi korytarz, a Maggie za nim.
Teraz miała okazję się mu przyjrzeć. 
Był to postawny mężczyzna, szeroki w barkach, prostych plecach, wąskich biodrach i długich nogach. Nosił czarną, skórzaną kurtkę i ciemne, poprzecierane jeansy.
Chłopak zatrzymał się przed jednym z ostatnich pokoi, a Maggie, która aktualnie wpatrywała się w jego włosy, które lekko się unosiły przy każdym następnym kroku, wpadła na niego.
On jedynie odwrócił się do niej i się uśmiechnął. Otworzył drzwi i przepuścił dziewczynę. Ona posłusznie weszła i stanęła jak wryta. Pokój był ogromny i podzielony na cztery sekwencje. Każda część była utrzymana w w dwóch współgrających kolorach, głównie w odcieniu kawy z mlekiem i jasnego beżu, wyjątek stanowiła łazienka, która była okryta biało-niebieskimi kafelkami.
Chłopak wszedł do największego z pomieszczeń i położył torbę Maggie obok dużej, kremowej szafy. Dziewczyna chwilę potem dołaczyła do niego.
– Od teraz będziemy tu mieszkać.
– Nie mogę w to uwierzyć – powiedziała rozglądając się na wszystkie strony. – Zaraz, zaraz, chwila. Jak to "my"? – spojrzała na niego unosząc jedną brew.
– No normalnie – rzekł ściszonym głosem. – Jest to mój dom i chcę abyś razem ze mną w nim zamierzkała.
– Chcesz powiedzieć, że będę pod jednym dachem z kimś kogo w ogóle nie znam?
– Otóż to – widząc przerażenie w jej oczach mieszające się z niedowierzaniem, dodał z westchnieniem: – Kochana nic ci nie zrobię – pogłaskał ją po policzku. – no przynajmniej nic czego byś nie chciała – w jego oczach pojawił się jakiś dziwny błysk. Puścił do niej oko. – Nie martw się tym tak. Po jakimś czasie przyzwyczaisz się do mojej obecności. Dla mnie też jest nowa ta sytuacja, bo po raz pierwszy zamieszkam sam na sam z tak młodą kobietą – po tych słowach podszedł do drzwi balkonowych na wprost nich. – Idziesz ze mną na balkon?
W odpowiedzi pokiwała głową. 
Przez dłuższy czas stali w porannych promieniach słońca. 
Maggie powiedziała, że wraca do środka, bo jest zmęczona. 
Usiadła na skraju łóżka i zdjęła glany, i położyła się pod kołdrę. Chłopak, który zdążył już zamknąć drzwi od balkonu, stanął nad nią i chwilę się jej przyglądał.
Przybliżył się do łóżka, zdjął kurtkę, buty i położył się obok dziewczyny. Wsparł się na łokciach i odchylił głowę do tyłu. Jego długie włosy swobodnie spadły na jedwabne poduszki, tworząc na nich lekkie fale.
Maggie uważnie mu się przyglądała, do momentu aż nie ogarnęło ją całkowite zmęczenie. Położyła głowę na poduszkach i zasnęła. 
Obudziła się w południe, gdy usłyszała lekkie dźwięki fortepianu ustawionego w kącie pokoju. Spojrzała na chłopaka, który teraz w skupienie, z przymkniętymi powiekami wygrywał każdy dźwięk. 
Musiał poczuć na sobie czyjś wzrok, bo otworzył oczy i napotkał spojrzenie Maggie. Po chwili skończył grać, wstał i podszedł do łóżka dziewczyny. Usiadł na jego skraju i rzekł:
– Myślałem, że się już nie obudzisz – powiedział, a jego przyjemny głos zabrzmiał w całym pokoju.
W odpowiedzi uśmiechnęła się do niego.
– Nie sądziłam, że grasz.
– To myślałaś, że ten piękny, biały fortepian stojący tam w rogu jest tylko ozdobą? 
– Nie, ale sądziłam, że to pozostałość po poprzednich właścicielach.
– Nie, nie, on należy do mnie – zaśmiał się. – Zakładam, że jesteś głodna, – nie odpowiedziała. – więc zapraszam cię na obiad. 
           Po posiłku zabrał ją pod jej przyszłą szkołę i "na spacer" po Londynie. Było późno, gdy wrócili do hotelu.
Dziewczyna po przejściu progu od razu skierowała się do łazienki. Umyta i świeża położyła się w łóżku. Mimo zmęczenia sen nie nadchodził.
Zaczęła się wpatrywać w sufit, a po chwili myśli same płynęły jej przez głowę.
Nagle przed oczyma przywrócił się obraz ciemnowłosej kobiety w masce z pełnymi, czerwonymi ustami. Skądś ją kojarzę, tylko skąd? Po chwili przed oczyma ujrzała Amy, lecz ten obraz szybko przeminął. Teraz myślami była gdzie indziej.
Zamknęła oczy i powoli zaczęła usypiać. Jedna myśl przeszła jej przez głowę. Amy. Otworzyła oczy, wsparła się na łokciach i sięgnęła po komórkę. Zanim go jednak włączyła coś ją oświeciło. Ta kobieta jest podobna do... Nie to nie możliwe. 
Poszukała w telefonie zdjęcia Amy, lecz żadnego nie znalazła, choć była święcie przekonana, że miała ich sporo. Pokręciła głową, odstawiła telefon na mały stolik obok łóżka i z powrotem opadła na poduszki. Zmrużyła oczy i zasnęła.


poniedziałek, 22 września 2014

~ Rozdział 13 ~



Hej.
 Jest tu jeszcze ktoś, kto czyta tego bloga? Jeśli tak, to bardzo mnie to cieszy.
Ktoś kto tu pozostał może przeczytać dalszy ciąg tej dziwnej historii, w którą jest zaplątana Maggie, Kamilla i parę innych osób.
Powiem szczerze, że z tego rozdziału nie jestem zbytnio zadowolona, no ale cóż. Może akurat komuś przypadnie do gustu. 
Przepraszam za jakiekolwiek błędy, jakie się tu pojawią. Jeszcze nie mam bety, a sama nie zawszę wychwycę różnego rodzaju pomyłki.
To tyle z mojej strony.
Pozdrawiam Darkness


______________________________________ 

– Czy Markus nie narzucał ci się za bardzo? – spytała w połowie drogi.
– Myślę, że nie. Przez całą kolację czułam na sobie jego spojrzenie, potem tylko wypatrywał mnie na strychu. A i jeszcze wpadłam na niego jak wracałam z łazienki.
– Mam nadzieję, że ci nic nie zrobił.
– Nie. Chwilę trzymał mnie za ramiona i dokładnie mi się przyglądał, po czym uśmiechnął się i odszedł.
– Całe szczęście, że to się tak skończyło.
- Co masz na myśli?
- Eh - westchnęła. – Marcus jest kobieciarzem. Wykorzystuje każdą możliwą okazję, by poderwać jakąś dziewczynę i...
–I?
– I zaciąga ją do łóżka – te słowa lekko przeraziły Maggie.
Dojechały na miejsce.
         Poranek był niby słoneczny, ale nad ziemią zaczęła tworzyć się mgła, a w powietrzu można było poczuć jakieś nieokreślone napięcie.
Wyszły z samochodu i skierowały się do drzwi szpitalnych. Maggie nie mogła się odpędzić od dziwnego przeczucia, które zaczęło ją męczyć po wyjściu z pojazdu. Czuła, że coś się dzisiaj stanie. Powiedziała o tym dwudziestojednolatce, na co ona oznajmiła, że czuje dokładnie to samo.
         Były przed pokojem, w którym miała leżeć Kamilla. Weszły i przeżyły szok. Dziewczyny nigdzie nie było.
Maggie podbiegła do zbliżającej się pielęgniarki.
– Przepraszam nie wie pani, gdzie jest Kamilla Swan?
– Kto?
– Dziewczyna, która leżała w pokoju numer dwadzieścia pięć.
– A o nią chodzi. Proszę ze mną.
Maggie poszła za kobietą do pobliskiego pokoju.
– Wie pani, co z nią? – spytała, gdy zamknęły się za nią drzwi.
– Jak rozumiem pani jest z rodziny...
– Tak – przerwała jej Maggie.
– Przez dłuższy czas ja i jeszcze jeden lekarz, obserwowaliśmy ją. Było z nią wszystko okay, do dzisiaj.
– To znaczy?
– W nocy zdarzyło się coś nieoczekiwanego...
– Czyli? – Maggie znów przerwała pielęgniarce.
– Czyli, ta nadzwyczaj spokojna dziewczyna zaczęła przejawiać oznaki agresji.
– To niemożliwe! – zaprotestowała. – Jest pani pewna, że mówi pani o mojej siostrze, o Kamilli Swan?
– Tak – westchnęła i ciągnęła dalej – Zachowywała się tak, jakby coś ją opętało – popatrzyła na nastolatkę, której twarz nabrała szarego odcienia. – Była tak agresywna, że nie potrafiliśmy ją utrzymać, nawet w pięciu. Nigdy nie sądziłam, że tak młoda dziewczyna może mieć w sobie tyle siły – westchnęła. – Ciężko mi o tym mówić, ale dla jej własnego bezpieczeństwa i ze względu na pacjentów, byliśmy zmuszeni ją przypiąć pasami do łóżka – twarz Maggie pochmurniała. – Niestety nawet to nic nie dało. Zerwała więzy i powaliła trzech silnych lekarzy na podłogę.
– Gdzie ona jest teraz? – spytała zaniepokojona.
– Nie mam dobrej wiadomości.
– Czy ona – nie dokończyła, gdyż łzy napierały jej do oczu.
– Nie. Nie umarła. Uciekła.
– Jak to uciekła? Dokąd?
– Mówiła, że musi załatwić jakąś bardzo ważną sprawę związaną z rodziną, czy domem. No przynajmniej tyle zrozumiała z tego bełkotu i krzyku.
– Dziękuję – rzuciła wybiegając z gabinetu.
Alissa popatrzyła na brunetkę, jak na jakąś wariatkę, po czym zaczęła biec za dziewczyną.
– Maggie! Zaczekaj!
Dziewczyna odwróciła głowę, ale ani na chwilę się nie zatrzymała. Zwolniła dopiero, gdy była już obok auta.
Alissa była przy samochodzie kilka minut po Maggie.
Wyjęła kluczyki i otworzyła pojazd.
– Gdzie jedziemy? – spytała, gdy już obie zamknęły drzwi.
– Proszę jedź do mojego domu.
*
         Alissa wbiegła do mieszkania zaraz po Maggie.
         Przypuszczenia brunetki sprawdziły się. W domu panował niezwykły bałagan.
– Już jest – powiedziała jakby szeptem, nie zwracając najmniejszej uwagi na obecność Alissy.
– Kto? – spytała szeptem.
– Kamilla – ledwo, co wypowiedziała imię siostry, a ta od razu zjawiła się w drzwiach naprzeciw wejścia.
Dziewczyna miała na sobie szpitalną koszulę; jej włosy były rozczochrane, a oczy wyglądały, jakby płonęły.
Kamilla popatrzyła na siostrę, złowieszczo się uśmiechnęła i wbiegła po schodach na górę z nienaturalną szybkością.
Maggie przeszła parę kroków w przód. Zdążyła zauważyć, jak szatynka znika za drzwiami swojego pokoju.
Ruchem dłoni nakazała Aliśsie podejść. Dziewczyna bez wahania to uczyniła.
Obie poszły na górę i stanęły przed sypialnią Kamilli. Maggie trzykrotnie zapukała, odpowiedziała jej cisza. Powtórzyła ten gest, lecz i tym razem niczego nie usłyszała. Złapała za klamkę i ją przekręciła. Niestety nic tym nie wskórała. Drzwi nadal były zamknięte.
Poczuła na swoim ramieniu dłoń Alissy. Popatrzyła na nią, a tamta rzekła:
– Zostawmy ją w spokoju.
Maggie nic nie odpowiedziała.
– Chodź, zejdziemy na dół i damy jej trochę czasu, z resztą my też go teraz potrzebujemy.
Zaszły na dół do kuchni. Tam też Maggie zaparzyła herbatę.
         Spokojnie siedziały przez dłuższy czas, czekając na jakąś reakcję ze strony Kamilli. Nic się jednak nie wydarzyło.
Maggie męczyło takie bezczynne siedzenie, więc oznajmiła:
– Chodź – wstała i podała dłoń przyjaciółce, by ta swobodnie mogła się podnieść.
Wyszły z domu i podążyły w kierunku parku na skraju miasta.
Przez całą drogę Alissa nie odzywała się ani słowa.
Usiadły na ulubionej ławce Maggie i milczały.
Brunetka, po niedługim czasie, dostrzegła postać brązowowłosego, chudego mężczyzny, który powoli zaczął zbliżać się do dziewczyny. Na całe szczęście, gdy chłopak był już wystarczająco blisko ławki, Aliśsie zadzwonił telefon. Kulturalnie przeprosiła i odeszła, by odebrać.
 Naturalnie dziewczyna nie mogła widzieć chłopaka, bo jakby było inaczej na pewno by się coś odezwała.
Młodzieniec nadal wywoływał w Maggie uczucie lęku, ale, co dziwne, ufała mu.
Brunet spojrzał na nią, potem na rudowłosą dziewczynę i z powrotem powrócił wzrokiem do siedemnastolatki.
– Kim ty właściwie jesteś? – wyszeptała po chwili ciszy.
~ Tego dowiesz się w swoim czasie – odpowiedział głosem pozbawionym jakichkolwiek emocji. ~ Muszę cię ostrzec – obdarzyła go pytającym spojrzeniem.
– Przed czym?
~ Uważaj na siostrę – zaczął się wycofywać. Maggie spojrzała w kierunku, w którym spoglądał chłopak. Dostrzegła zbliżającą się Alissę.
Dziewczyna usiadła na swoim wcześniejszym miejscu. Wyglądała na bardo ożywioną.
– Co tak patrzyłaś na lewo? – spytała rozpromieniona.
– Nie wiem – westchnęła. Spojrzała w tamtą stronę raz jeszcze. Tak, jak przypuszczała, chłopaka już tam nie było.
– Hey!
– Przepraszam, zamyśliłam się na chwilkę – odwróciła się w stronę towarzyszki.
– Co się dzieje, Maggie? – powiedziała z wyraźną troską w głosie.
– Nie, nic – wciągnęła mocniej powietrze do płuc. – Po prostu martwię się o Kamillę.
– To zrozumiałe, w końcu to twoja siostra.
– Tak wiele musiała się wycierpieć – powiedziała, jakby do siebie.
Alissa nic nie odpowiedziała.
– Posłuchaj – zaczęła niepewnie Maggie. Rudowłosa dziewczyna spojrzała na nią z zaciekawieniem. – Zauważyłam, że przez parę dni jesteś niesamowicie ożywiona – podjęła próbę zmiany tematu i najwyraźniej jej się udało, gdyż zwróciła uwagę towarzyszki.
- Tak – przytaknęła Alissa z lekkim rozbawieniem. – Pewnie chciałabyś poznać powód?
– Yyy – Maggie zawahała się przez chwilę i zamilkła.
– Heh. Powiem ci, bo ci ufam – Maggie zwróciła twarz w jej stronę. – Po pierwsze dziękuję, że otworzyłaś mi oczy.
– Nie rozumiem – wtrąciła.
– Już ci to wszystko objaśniam – nabrała powietrza i ciągnęła dalej: – Parę miesięcy temu, czyli gdy jeszcze była zima, przyjechałaś, wraz z Laurą do Michaela.
– To nie było tak – zaprotestowała.


– O twojej siostrze dowiedziałam się właśnie od niego na wspólnej kolacji – Maggie przytaknęła, gdyż dobrze pamiętała tamto zdarzenie. – No więc wtedy zaczęłam coś rozumieć.

– Mianowicie?
– Michael nie był ze mną do końca szczery – westchnęła. – Spotykał się paroma kobietami na raz.
– Współczuję – wymknęło się brunetce.
– Nie potrzebnie – spojrzała na towarzyszkę. – Na początku w to nie wierzyłam, gdyż miłość do niego przysłoniła mi rzeczywistość,  ale gdy zobaczyłam, jak na ciebie pożądliwie patrzy, zaczęłam coś podejrzewać – westchnęła. – Teraz, gdy już z nim nie jestem, zrozumiałam wszystko.
– Zerwałaś zaręczyny? – spytała zdziwiona Maggie. – Myślałam, że go kochasz mimo wszystko.
– Kiedyś tak było. Teraz już wiem jaka byłam ślepa – przeniosła wzrok z Maggie na róże przed nimi. – Nie zważałam na ostrzeżenia i dowody, jakie dawali mi znajomi, sąsiedzi, a nawet rodzice. Byłam bardzo zakochana i nie chciałam nikogo słuchać w kwestii mojego związku z Michaelem. Teraz wiem, że to był błąd.
– Żałujesz, że się z nim rozstałaś?
– Nie żałuję. Myślę, że to była słuszna decyzja – popatrzyła na Maggie. – Teraz mogę nareszcie powiedzieć, że znalazłam spokój, a co najważniejsze jestem szczęśliwa.
– Bardzo mnie to cieszy.
– Naprawdę? – w jej głosie słychać było niemałe zdziwienie, które bezskutecznie próbowała zdławić.
– Tak. Uwierz mi lub nie, ale od samego początku wydawałaś mi się bardzo przyjaźnie nastawiona. Wzbudziłaś moją sympatię, a teraz wiem, że mogę ci ufać.
– Dziękuję. W wzajemnością – uśmiechnęły się do siebie i zajęły się rozmową na inne tematy.
Maggie dowiedziała się, że Alissa ciesz się z tego, że jej rodzina znów jest razem, jak i z tego, że dostała wymarzoną pracę, jako fotograf.
Dyskusja trwała aż do samego wieczora. Potem trochę milczały.
– Późno już – powiedziała Alissa, widząc, jak niebo całkowicie zmieniło kolor z łagodnego błękitu, na ciemne barwy wieczoru. – Wracajmy.
Maggie skinęła głową, lecz gdy Alissa już wstała i zaczęła się kierować w stronę skąd przyszły, brunetka spojrzała ukradkiem na ławeczkę na przeciwległej stronie parku. Przymrużyła lekko powieki i wtedy jej wzrok padł centralnie na postać bruneta. Patrzyła na nią chwilę, a potem coś powiedział. Odczytała z ruchu jego warg jedno, krótkie zdanie: Pamiętaj, co ci mówiłem. Skinęła delikatnie głową i dołączyła do oddalającej się Alissy.
         Jak i ta, jak i następna noc minęły spokojnie.
Podczas, gdy Maggie była w szkole, Alissa zwiedzała Newcastle lub po prostu robiła coś w mieszkaniu sióstr Swan.
Minął weekend.
         Raz, gdy Maggie wróciła do domu, nie zastała nikogo. Nie zdziwiło ją to jakoś szczególnie, gdyż była już do takich sytuacji przyzwyczajona.
Usłyszała pukanie do drzwi.
Wstała od stołu, przy którym aktualnie siedziała i poszła otworzyć.
Za drzwiami stała zdyszana Alissa. Objęła ją ramieniem i wprowadziła do domu.
– Co się stało? –spytał, gdy rudowłosa już spokojnie mogła łapać oddech.
– Nie miałam pojęcia, że twoja siostra jest w domu, dopóki nie zaczęła się trzaskać. Poszłam na górę, by sprawdzić, co się dzieje. Kamilla była w tym drugim pokoiku i… – nabrała więcej powietrza do płuc i kontynuowała: – zobaczyłam, jak rzuca wszystkim, co miała w zasięgu ręki. Gdy spytałam, co robi, gwałtownie się odwróciła. Obrzuciła mnie nienawistnym spojrzeniem i z krzykiem wybiegła z pokoju. Próbowałam ją zatrzymać, niestety bezskutecznie – przerwała i pociągnęła dość duży łyk wody, którą podała jej Maggie od razu, gdy przyszła. – Zbiegła po schodach, potem przez korytarz. Ruszyłam za nią. Obie wybiegłyśmy z domu. Ona pędziła jak szalona, natomiast ja biegłam trochę wolniej. W pewnej chwili ją zgubiłam. Nie miałam siły, by dalej kontynuować bieg, więc wróciłam tutaj.
– Miejmy tylko nadzieję, że Kamilla wróci.
– Oby…
         Zapadł wieczór, a piętnastolatka nadal się nie pojawiła w domu. Maggie nerwowo chodziła w tą i z powrotem. Wzięła komórkę do ręki i wykręciła numer siostry. Mimo długiego sygnału oczekiwania nie osiągnęła pożądanego efektu. Za parę minut powtórzyła tą czynność, lecz i tym razem odpowiedziała jej cisza.
Alissa, która przed chwilą wyszła do łazienki, już wróciła i położyła telefon należący do Kamilli na stole przed dziewczyną.
– Ciekawe kiedy wróci.
– Nie panikuj – powiedziała uspokajająco Alissa. – Panika to najgorszy wróg człowieka.
– Możliwe, że masz rację – rudowłosa podeszła bliżej niej i ją przytuliła, głaszcząc tym samym jej plecy i włosy. Tym matczynym gestem uspokoiła Maggie.
Potem siedziały w milczeniu i pozornym spokoju, choć w ich duszach narastał strach o życie młodej dziewczyny.
          Alissa spojrzała na godzinę widniejącą na wyświetlaczu jej telefonu. Było parę minut po dwudziestej trzeciej.
– Idziesz spać?
– Jeszcze trochę poczekam – odpowiedziała z udawanym uśmieszkiem.
– Okay, jak uważasz – rzuciła ruszając w stronę salonu gościnnego, który obecnie zajmowała.
Maggie czekała dość długo, nim zmęczenie dało się we znaki. Przez większość czasu to ignorowała, ale teraz już nie potrafiła.
Wychodząc z kuchni, zgasiła światło i poszła zamknąć drzwi wejściowe, natomiast tylnie, wychodzące na taras, gdzie rozciągał się widok na piękny ogród, zostawiła lekko przymknięte.
Umyta i przebrana poszła na górę do swoi jego pokoju. Oświeciła światło i stanęła jak wryta. Widzę, że Kamilla zajęła się moją sypialnią, pomyślała widząc potrzaskane fragmenty figurek. Przeniosła kawałki w jedno miejsce i poszła zgasić światło.
Wróciła koło łóżka, położyła się na nim i praktycznie w momencie zasnęła.