wtorek, 4 lutego 2014

~ Rozdział 7 ~

Hmmm, co by powiedzieć o tym rozdziale? Szczerze nie mam pojęcia. Może zacznę tak: po pierwsze: opowiadanie może wydać się ciut nudnawe na samym początku. Po drugie: pojawi się tu nowa postać. Po trzecie: wybaczcie mi za ten cukier pod koniec.  W każdym bądź razie, życzę miłego czytania J.




          W samą porę wyszły ze szpitala, gdyż Michael już na nie czekał przy swoim dużym aucie. Prawdopodobnie chciał zadzwonić do nich, ponieważ miał już telefon w uniesionej ręce, lecz gdy ujrzał dwie młode, kobiece sylwetki zbliżające się ku niemu, zrezygnował z tego pomysłu. Rozpoznał je, to były Maggie i Laura.
Kulturalnie otworzył przed dziewczynami drzwi od samochodu. Weszły do wnętrza pojazdu i tym razem obie siadły na tylnych fotelach Land Rovera. Mężczyzna odpalił go i cofając zapytał:
- Lubicie przebywać w kawiarni?
- Nawet.
- To dobrze. – szczerze uśmiechnął się do pasażerek.
Maggie uśmiechnęła się nieznacznie do siebie. Przelotnie spojrzała na chłopaka, a następnie zwróciła oczy w stronę przyciemnianej szyby, po prawej stronie.
Michael wyprostował .
          Już jechali przez dość kręte drogi Lancaster. Znajdowali się na ostatniej prostej, gdy Maggie zauważyła ciemnowłosego, wcześniej już widzianego przez nią, dziwnego chłopaka stojącego koło drzewa w głębi parku. Popatrzył w jej stronę, a jego wąskie usta rozciągnęły się w ledwo zauważalny, trochę ironiczny uśmiech. Po czym jego postać powoli zaczęła rozmywać się w powietrzu. Dziewczyna zaczęła wodzić wzrokiem w ślad po nim. Na próżno. Dziwnej „osoby” już nie było.
          Laura spostrzegła niepokój sąsiadki i jej zagubienie wśród myśli.
- Wszystko w porządku? – zapytała z troską w głosie, przysuwając się bliżej starszej koleżanki, a ona odwróciła w jej stronę głowę i treściwie odpowiedziała:
- Tak. W jak najlepszym. – starała się wypowiadać każde słowo łagodnym i normalnym głosem, lecz jednak mimo wszelkich starań nie ukryła zawahania.
Laura, widząc zdezorientowanie na twarzy dziewczyny, zamilczała.
          Byli już pod kawiarnią o nazwie „Green House”. Przez głowę Maggie przeleciała nic nieznacząca myśl: ciekawa nazwa kawiarenki.
          Green House był spokojnym, nie za dużym i przyjaźnie wyglądającym miejscem, w którym panowały żywe rozmowy tutejszych mieszkańców, którzy przyszli tu, by się odprężyć, w gronie swoich znajomych.
          W wnętrzu pomieszczenia znajdowało się 8 średnich, drewnianych stolików, a przy każdym po dwóch stronach widniały brązowe, obite w sztuczną skórę kanapy.
Całość, wraz z zielonymi ścianami, stwarzała niesamowicie elegancki i spokojny wystrój, kojarzący się znacząco z naturą.
          Podeszli do ostatniego wolnego stolika pod ścianą, która została wymalowana profesjonalnie w ozdobne liście i kwiaty.
          Wpadające przez szereg okien, okrytych ciemnozielonymi zasłonkami, światło popołudniowego słońca ukazało oczom siedzących piękny zimowy pejzaż. Niskie góry w oddali, gęsto osadzone iglaste drzewa wśród nich, polany znajdujące się już bliżej i gdzieniegdzie postawione małe, przyjazne domki, wszystko pokrywał puszysty i bielutki pierwszy śnieg.
          Maggie siedząca naprzeciw rodzeństwa nie spostrzegła uroczo wyglądającego widoku, tym samym zwróciła na siebie uwagą towarzyszy.
- Co ci jest? – spytał troskliwie Michael, łapiąc ją za jej dłoń leżącą na stole. Niestety nie otrzymał odpowiedzi, a ona wciąż wpatrywała się w podłogę.
Spojrzała jedynie na dłoń trzymaną przez blondyna. Gwałtownie ją odsunęła od mężczyzny. Spojrzało smutnymi oczami na postać Michael.
- Maggie, co się stało?
- Nic. – odwróciła wzrok w stronę okna.
- Na pewno? Coś jednak musi być na rzeczy, skoro jesteś smutna.
- Na pewno, nic mi nie jest… . – rzuciła od niechcenia, zerkając przy tym na 22-latka. – Nie ważne i tak byś nie zrozumiał…. – dodała po cichu.
Michael już o nic nie pytał, domyślił się, że i tak by od niej niczego więcej nie wyciągnął.
          Zjedli zamówione jedzenie, wypili po filiżance latte i wyruszyli w dalszą  drogę.
Maggie parę razy przyłapała się na niekontrolowanym stukaniu palcami w udo. A jej myśli wciąż krążyły wokół tajemniczego chłopaka, którego widziała.
          Najwidoczniej Michael nie zamierzał tak szybko wracać do domu.
- Dziewczyny – zaczął mówić po paru minutach grobowej ciszy, zdecydowanym tonem – jakby wam to przekazać… . Hmmm… - zamyślił się na chwilę.
- Wykrztuś to z siebie ! – nakazała bratu Laura.
- Dzisiaj wieczorem wpadnie do nas do domu moja narzeczona, Alissa. – uśmiechnął się lekko na dźwięk jej imienia. Laura wytrzeszczyła na niego oczy – Zostanie na kolacji.
- Jak to? – spytała z niedowierzaniem jego młodsza siostra. A on zignorował to.
Maggie zdziwionym wzrokiem zerknęła na kierowcę, lecz po chwili znów patrzyła się w dal za oknem.
Laura ponownie zapytała brata:
- Dokładnie o której będzie?
- Dokładnie to przed 19. – posłał szesnastolatce szybkie spojrzenie.
- Co? Ta za półtorej godziny! – wykrzyczała drobna blondyneczka.
- Nie krzycz! – przerwał na chwilkę, by móc nabrać powietrza w płuca – Wiem o tym. Dlatego też zabieram was do sklepu, byście pomogły mi z zakupami na kolację i żebyście kupiły sobie w końcu jakieś zimowe ubrania.
- Niech będzie. – westchnęła Maggie nie odrywając wzroku wpatrzonego w dal.
Stanęli pod jednym z przydrożnych parkingów. Weszli do centrum handlowego. Maggie nie cierpiała przebywać w takiego typu miejscach, a Laura wręcz przeciwnie.
- Macie tu kasę. Nie wydajcie wszystkiego od razu… . Natomiast ja idę na drugą stronę ulicy. Bądźcie punktualnie za 40 minut pod moim autem.
Obydwie przytaknęły i zniknęły gdzieś z pola widzenia.
*półtorej godziny później*
          Laura ubrana w nową parę ciemnych jeansów i beżową tuniką z długimi rękawami oraz Maggie w ciemnogranatowym, długim, zapinanym sweterku i również w ciemnych spodniach, zeszły na dół do jadalni.
          Pomagały jeszcze chwilkę Michaelowi zanosić wszystko do brązowego salonu, gdy usłyszały niewyraźne pukanie do drzwi i dźwięk dzwonka. Chłopak, ubrany w elegancką koszulę i czarne, luźniejsze spodnie, poszedł otworzyć drzwi. Za nimi pojawiła się wysoka kobieta o rozpromienionej twarzy, gęstych, rudych lokach, które swobodnie opadały na plecy. Weszła do środka, Michael zamknął drzwi. Odwiesił jej długi brązowy płaszcz, wraz z jasnym szlem i karmelowym sweterkiem na wieszak w przedpokoju.
Miała na sobie kremową sukienkę, która podkreślała jej idealną sylwetkę i obfity biust.
Była bardzo szczupła i piękna.
- Cudownie dziś wyglądasz, Alisso.
- Dziękuje. – szczerze uśmiechnęła się do narzeczonego.
Mężczyzna złożył pocałunek na jej ustach, po czy wręczył jej piękny, czerwony kwiat róży. Następnie została zaproszona do cudownie przyozdobionego świecami i wazonem kwiatów stołu w salonie, od którego wnosił się ich nieziemski zapach oraz woń przygotowanych dań.
          Dziewczyny zjawiły się w samą porę w pokoju. Michael uśmiechnął się do nich i skinieniem ręki nakazał podejść bliżej.
Wstał i przedstawił je narzeczonej.
-Kochanie, to moja młodsza siostra Laura.
- Witam. – podała dziewczynie dłoń, a ona odwzajemniła gest, uciskając ja lekko.
- Dobry wieczór.
- A to jest Maggie, jej starsza koleżanka.
- Miło mi. – symboliczny uścisk dłoni. Brunetka zmusiła się do uśmiechu.
- Mnie również.
          Podczas kolacji Maggie czuła się bardzo nieswojo, w szczególności, że przez cały wieczór wzrok Michaela krążył raz po jej ciele raz po narzeczonej.
          Nadeszła godzina dwudziesta druga.
          Alissa posiedziała jeszcze kilka minut, po czym stwierdziła, że musi już iść do domu.
- Naprawdę nie zostaniesz na noc? – spytał odprowadzając kobietę do drzwi.
- Nie tym razem. – powiedziała jakby z lekkim smutkiem w głosie.
Chwycił dłonią podbródek rudowłosej podciągając go tym samym wyżej, by dziewczyna mogła spojrzeć mu w oczy.
- Powiedz, czemu?
- Przecież masz gości… . Nie wypada tak.
- Powiedziałbym, że są to tymczasowe współlokatorki... . Zrozumiały by.
- Niesą…. – przerwał jej łącząc ich usta długim pocałunkiem.
Kobieta ubrała się.
- Aleś uparta. Chodź pozwól mi cię odwieźć.
- Nie trzeba. Dzwoniłam po kuzyna, zaraz powinien tu być.
- Jak uważasz.
Odpowiedziała tylko uśmiechem.
- Miłej nocy. – powiedział na pożegnanie wodząc wzrokiem za kobietą.
Ona tylko przesłała całusa chłopakowi i wsiadła do, już czekającego, auta kuzyna.
Blondyn długo wpatrywał się w ślad za nimi.
Nie chcąc zbytnio zmarznąć, wszedł do domu.
          Gdy ruszył w stronę salonu, zauważył dziewczyny zaczynające sprzątanie talerzy po posiłku.
- Zastawcie, sam to zrobię.
- Pomożemy.
- Naprawdę nie musicie.
Dziewczęta nie zareagowały na jego sprzeciw i nie przerywały sprzątania.
           Maggie zaniosła ostatnie naczynia do kuchni, a Laura w tym czasie poszła do łazienki na kąpiel.
Michael wszedł do pomieszczenia, którym stała brunetka. Westchnął. Siadł na stołku i wpatrywał się w dziewczynę. Odwróciła się do niego przodem. Uśmiechnęła się.
          Mimo, że wpatrywali się w siebie od paru minut, nic nie mówili.
Michael postanowił przerwać ciszę panującą pomiędzy nimi, mało znaczącym pytaniem.
- Jak tam siostra? Lepiej z nią?
- Jest w śpiączce.
- Co, jak to?
Zignorowała jego pytanie.
          Spuściła wzrok na podłogę i nic już nie mówiła. Chłopak poczuł się winny jej zachowania. Wstał, podszedł do zasmuconej dziewczyny, a ona niechętnie podniosła powieki.
          Patrzyła smutnymi i pustymi oczami prosto w tęczówki mężczyzny, a on miał wrażenie, że brunetka w ogóle nie mruga, jak i również ponowne uczuciem, że jej karaibski błękit przeszywa jego całe ciało na wylot. Młoda kobieta starała się nie dopuścić do uronienia choćby jednej, najmniejszej łzy.
Michael złapał ją w talii i przyciągnął do siebie. Przesuwał dłońmi po jej plecach i z powrotem po talii.
- Przepraszam, że o nią zapytałem. Nie wiedziałem, że dla ciebie to tak bolesne. – powiedział półgłosem.
- Nie potrzebnie ci przykro.
- Wiem, że jesteś w dość ciężkiej sytuacji i że nie jest ci samej łatwo, ale wierzę w ciebie, wierzę że się nie poddasz. Twoja siostra na pewno z tego wyjdzie.
- Skąd możesz to wiedzieć?
- Mam takie przeczucie. Uśmiechnij się, proszę, piękniej wtedy wyglądasz.
          Dziewczyna w żaden sposób nie zareagowała na jego słowa. Jedyną rzeczą, jaką zrobiła było odwzajemnienie uścisku. Czuła jego oddech na swojej szyi. Chłopak zjechał dłońmi niżej i zatrzymał się na jej biodrach. Zaczęła ogarniać ją niepewność.
Była zakłopotana, mimo to pozwoliła mu na dalsze ruchy.
          Dwudziestodwuletni mężczyzna krążył palcami po jej biodrach i po pośladkach. Przeszył ją nieznany, lecz dość przyjemny dreszcz.
          Blondyn zaczął całować jej szyję. Początkowo pocałunki były dość niewinne i delikatne, następnie przerodziły się w mocniejsze i bardziej namiętne. Dziewczyna jęknęła z lekkiego podniecenia. Oderwał się od niej na chwilkę, uśmiechnął się enigmatycznie, a jego usta powędrowały do jej. Nastolatka była zaskoczona jego pewnością siebie. Odwzajemniła czuły gest, pozwalając by ich języki wzajemnie się przeplatały. Chłopak nie odrywając od niej ust powoli rozpinał , sięgający jej do połowy ud, granatowy sweterek.
          Podniósł ją i posadził na marmurowym blacie kuchennym. Natomiast ona oplotła obiema łydkami jego biodra.
- Chodźmy do mojego pokoju. – zaproponował muskając ustami jej szyję i dekolt.
Wiedziała, że nie powinna, ale za nim zdążyła zaprotestować znaleźli się w sypialni chłopaka.
           On jedynie zamknął drzwi i zaświecił małą lampkę we wnęce koło łóżka. Podszedł z powrotem do dziewczyny. Uśmiechnął się.
Dziewczyna zdjęła wiecznie niezawiązane glany, on zrobił to samo ze swoimi butami.
Podeszli bliżej łóżka.
Czarnowłosa popchnęła chłopaka na nie, tak żeby sobie usiadł. Podeszła do blondyna. Usiadła na nim okrakiem i zaczęła wpijać w niego usta. Chłopak odwzajemniał to z rozkoszą. Chwycił ją za pośladki przysuwając ją tym samym bliżej swojego ciała. Gdy znów zaczął pieścić jej szyję, ona zajęła się odpinaniem kolejnych guziczków jego aksamitnej, białej koszuli. Zdjęła ją całkowicie, odsłaniając seksownie wyrzeźbioną klatkę piersiową, zacisnęła lekko wargę i nie mogła powstrzymać się od zachwytu.
- Wow.- wymknęło jej się nagle.
Chłopak oderwał się od niej, spojrzał w jej oczy i uśmiechnął się odpowiadając pytaniem:
- Podoba ci się? – leciutko podniósł, a następnie opuścił brwi.
- Bardzo.
Jego uśmieszek zrobił się szerszy, a w jego oczach przemknął jakiś tajemniczy błysk.
          Dłonie z pośladków powędrowały na skraj jej czarnej koszulki. Jednym, szybkim ruchem ściągnął ją z niej. Musnął ustami jej ust, delikatnie przygryzając jej wargę. Objął rękami jej plecy i w mgnieniu oka położył ją na miękkim materacu łóżka. On sam ułożył się na niej.
          Znów to zrobił, znów rozciągnął wąskie wargi w dziwnie tajemniczy, a zarazem pociągający grymas, przypominający uśmiech.
          Jednym ruchem zgrabnych i długich palców zdjął czarny, koronkowy stanik, obnażając tym samym jej nagie piersi.
- Mmm. – nie mógł powstrzymać się od zachwytu, na co ona obdarzyła go szczerym uśmiechem.
Zsunęła z niego spodnie. Szybko przygryzła dolną wargę, by znów powrócić do naturalnego wyrazu twarzy.
- Słodko wyglądasz jak tak robisz.
- Heh.
Chłopak błyskawicznie ściągnął z niej jeansy, pozostawiając jedynie dolną część bielizny.
          Ich języki znów zaczęły się wzajemnie przeplatać.
Usta blondyna powędrowały niżej. Zatrzymały się na piersiach dziewczyny. Delikatnie jedną całował, robiąc małe kółeczka wokół sutka, drugą zaś trzymał w dłoni, uciskając lekko. A ona wpadała w jeszcze większy zachwyt.
           Mimo tego, że byli całkowicie sami w pokoju, Maggie czuła się obserwowana. Nie żeby ktoś stał za oknem, czy coś… . Po prostu miała wrażenie, że oprócz nich jest tam jeszcze coś lub ktoś, kto patrzy na ich kolejne ruchy.
            Zadzwonił telefon w sąsiednim pokoiku. Michael najwidoczniej nie miał zamiaru odebrać.
Nagłe pukanie do drzwi. Do sypialni chłopaka weszła jego młodsza siostra.
- Michael… - speszyła się widząc na wpół rozebranych, leżących na łóżku młodych ludzi.
- Laura – odwrócił się w stronę drzwi, w których stała dziewczyna, a Maggie wśliznęła się szybko pod kołdrę. – nie zauważyłaś, że jestem aktualnie zajęty?
Wymijając jego pytanie, stwierdziła:
- Dzwoniła Alissa… .
- Jak to? – przerwał jej w połowie zdania, wstając z łóżka.
- Pytała, czy nie zostawiła tu jakiegoś jedwabnego szala. 
- Nie mam pojęcia.
- Mówiła, żebyś do niej zadzwonił. – powiedziała wychodząc z pokoju brata.
           Maggie, już ubrana, wymknęła się do łazienki.

          Ta noc minęła spokojnie, mimo tego, że siedemnastolatka słyszała cały czas jakieś drapania i szuranie butów za ścianą, lecz była zbyt zmęczona by sprawdzić źródło tych dźwięków.