Cześć,
Wiem, długo nie wstawiałam tu
żadnego posta. Za co serdecznie przepraszam, ale brak czasu i weny robi swoje.
Mam nadzieję, że zrozumiecie i wybaczycie mi to.
Przechodząc do rozdziału:
ma on jedenaście stron
jest w nim mniej akcji
pojawi się tu parę ważnych wskazówek
i nowych osób.
Czy jest on wesoły, czy smutny, czy
neutralny, ocenicie sami. Życzę przyjemnego czytania :).
Pozdrawiam Darkness
Ps. dla lepszego czytania i umilenia
sobie czasu daję tu trzy piosenki ---->
https://www.youtube.com/watch?v=DEwzI9f_4dk
https://www.youtube.com/watch?v=awrRz24ulD0
https://www.youtube.com/watch?v=QEphsKl1g9M + dwie piosenki, na
które mam ostatnio fazę (dla ciekawych i chętnych) ---->
https://www.youtube.com/watch?v=sWVD7WfpdgA i
https://www.youtube.com/watch?v=BSLPH9d-jsI
________________________________
Maggie tej nocy praktycznie nie spała.
Męczyły ją okropne myśli i koszmary.
***
Była dość późna,
wieczorowa pora, kiedy to Maggie, idąc ulicami starego miasta dostrzegła coś w
ciemnościach, coś co przypominało ogromną kulę światła. Przez moment stała
nieruchomo i patrzyła na niecodzienne zjawisko. Gdy zorientowała się z jaką
szybkością energia zbliża się w jej stronę, odwróciła się i zaczęła biec. Za
każdym razem, gdy światło znajdowało się niebezpiecznie blisko, dziewczyna
przyśpieszała. Teraz, gdy poruszała się wystarczająco szybko, skręciła w
najbliższą uliczkę. Nie miała wątpliwości, że kula energii chce ją dopaść.
Wiedziała, że nie może się poddać, że musi uciekać, lecz przez nieustanny bieg
traciła wszelkie siły. Jej poruszanie się było coraz wolniejsze, a mimo tego
nadal walczyła, dopóki całkowicie nie opadła z sił. Niezidentyfikowana moc nagle
ją okrążyła ze wszystkich stron. Powstały krąg zwężał się co chwile wokół
„zdobyczy”, do czasu, gdy dziewczyna nie miała już możliwości jakiegokolwiek
ruchu. Wtedy to pierścień światła uniósł ją w górę i zaczął wchłaniać się w jej
ciało. Brunetka powoli traciła oddech, co chwila krztusząc się własną śliną.
***
Teraz, gdy się
przebudziła cała spocona, odczuła jeszcze większe zmęczenie, niż gdy zasypiała.
Miała wrażenie, że za chwilę stanie się coś niedorzecznego.
Gwałtownie podniosła się do pozycji siedzącej. Przez cały czas
powtarzała sobie w myślach, że to był tylko i wyłącznie sen.
Oczy powoli zaczęły przyzwyczajać
się do ciemności. Spostrzegła, że nie leży w swoim pokoju, tylko w sypialni
Mandy.
Zsunęła się z łóżka i
niepewnie ruszyła w stronę drzwi. Uchyliła je. Na korytarzu było zupełnie ciemno i cicho.
Usłyszała dwa ściszone, kobiece głosy. Nie od razu je
rozpoznała. Będąc coraz bliżej
pomieszczenia, z którego dochodziły nabierała pewności do kogo one należą.
Lekko uchyliła drzwi od salonu i zajrzała do środka. Amy i
Mandy przerwały rozmowę, co uświęciło Maggie w przekonaniu, że coś się tu
dzieje. Praktycznie nigdy ze sobą nie gadały, więc już sam fakt, że prowadziły
dialog szeptem wydawało się bynajmniej dziwne.
Obie kobiety odwróciły głowy i wpatrywały się w nowoprzybyłą.
Brunetka z lekkim wahaniem weszła do środka.
– Długo spałam?
– Dwie godziny – odrzekła stanowczo Mandy.
– Co się stało? – spytała zaspanym głosem, widząc ich posępne
miny. Obydwie natychmiast ciężko westchnęły i odwróciły się do dziewczyny bokiem.
Coś jest
tu nie tak. Bardzo dziwnie się zachowują w mojej obecności, pomyślała.
– Nic, idź spać. Jest prawie środek nocy – nakazała gosposia.
– Nie chce mi się spać! – zaprotestowała. – A co z wami?
– Nie musisz się o nas martwić – warknęła Amy wściekle. Maggie
posłała jej pytające spojrzenie, a ta nadal stała nie wzruszona. – O nic więcej
nie pytaj! Rozumiesz?! – westchnęła i ciągnęła dalej: – Idź do łóżka.
– Ale… – tu urwała, gdyż obie kobiety zwróciły na nią swe
twarze, w których teraz można było dostrzec irytację i gniew.
– Nie zachowuj się jak dziecko, Maggie – Amy starała się by jej
głos brzmiał spokojnie. – Proszę cię idź na górę.
W mdłym świetle księżyca wpadającego przez zamknięte okna i
słabym blasku świec, na krótko dostrzegła złowieszczy uśmieszek Amy, lecz po
chwili zniknął.
– Idź już! – zażądała Mandy.
Dziewczyna pośpiesznie wyszła z salonu. Miała już się kierować
w stronę schodów, gdy przyszedł jej do głowy niegłupi, choć trochę ryzykowny
pomysł. Gdyby podsłuchała dalszy ciąg rozmowy, wiedziałaby przynajmniej na czym
stoi.
Odwróciła się na pięcie i po cichu podeszła do drzwi salonu. Przylgnęła
do nich całym ciałem i przystawiła ucho. Wytężała słuch jak tylko mogła, ale
docierały do niej tylko nieliczne strzępki zdań. Nie za bardzo wiedziała o co
chodzi. Gdy już traciła nadzieję, do jej uszu dobiegło pytanie Mandy: „Myślisz,
że czegoś się domyśla?”. Zastanowiło ją to.
Potem znów niewiele słyszała, lecz w chwili, gdy już miała
odchodzić doleciał do niej głos Amy:
– Ona musi w końcu poznać prawdę. I dowie się tego albo od
ciebie, albo ode mnie, albo od swoich krewnych, choć nie sądzę by oni byli
chętni do rozmów z młodą krewniaczką o sprawach z przeszłości – po chwili ciszy
nastąpiła odpowiedź Mandy:
– Miejmy tylko nadzieję, że ta gówniara niczego się nie
domyśli lub nie dowie się tego zawczasu.
– Jest jeszcze jeden problem…
– Jaki?
– Kamilla, jej siostra.
– Aaa, ona. Nie przejmuj się nią. Kamilla jest w szpitalu w
Lancaster i szybko stamtąd nie wyjdzie. Zadbam o to.
Maggie usłyszała jak kobiety powoli zbliżają się do drzwi. Dziewczyna,
niewiele myśląc czmychnęła na drugą stronę korytarza i stanęła za półokrągłym
wejściem do kuchni.
Czuła się tak jak mała dziewczynka, która zrobiła coś źle i
ukrywa się, by nie zostać za to ukarana.
Kobiety wyszły już z pokoju i
ruszyły w stronę drzwi wyjściowych. Gdy drzwi za nimi bezdźwięcznie się
zamknęły, Maggie pobiegła przed siebie. Po omacku odnalazła klamkę i delikatnie
otworzyła drzwi. Po kobietach nie było najmniejszego śladu.
Jeszcze przez chwilę wpatrywała się w ciemność panującą na
zewnątrz. Później, gdy stwierdziła, że to nie ma najmniejszego sensu,
postanowiła iść na górę do swojej sypialni.
Będąc już tam, zamknęła drzwi na klucz i oparła się o nie.
Różne myśli krążyły jej po głowie. Męczyły ją jeszcze przez chwilę, zanim doszła do łóżka.
Jej ciało zrobiło się bezwładne i mimowolnie opadła na
materac. Miała wrażenie, że jej życie rozpada się na milion kawałeczków.
Schowała głowę w poduszkę i nawet nie wiedziała kiedy dopadł ją sen.
Rankiem przypomniała sobie o
dzienniku, który dała jej Laura. Podniosła się i powolnym krokiem podeszła do
drzwi. Ostrożnie przekręciła klucz i wyjrzała na górny holl. Pomknęła po
schodach niczym wiatr. Rozejrzała się i pobiegła na koniec korytarza, gdzie,
jak sadziła, znajdował się plecak. Tak jak przypuszczała dziennik nadal tam był.
Odwróciła się w stronę drzwi wejściowych, zamknęła je, po czym poszła do
kuchni.
Nie minęło półtorej godziny, a ona znała już treść rękopisu.
Głownie opowiadał o studencie z 1967, który przebywał w jednej z wiktoriańskich
posiadłości Lancaster. Opisywał on swoje przygody związane z tym domem oraz w
nielicznych sytuacjach objaśniał skąd mogą się brać zjawiska paranormalne. Ani
słowem nie wspomniał natomiast skąd posiadł taką wiedzę, ani czy istnieje coś
takiego jak „moce”, czy też życie pozagrobowe.
Była troszkę załamana, gdyż myślała, że pokrótce chociaż dowie
się w jaki sposób się tak dzieje, że na świecie rodzą się ludzie z „darem”
widzenia duchów zmarłych. Niestety nic takiego tam nie było opisane.
*
Dni mijały spokojnie, można rzec,
że aż za spokojnie, natomiast nocami nękały Maggie różne sny, z których
większość z nich to same koszmary.
Pewnej nocy przyśniła jej się postać matki. Początkowo uznała
to za absurd i wtedy się przebudziła, lecz gdy ponownie zasnęła, znów ujrzała
tą samą kobietę, co poprzednio.
Czego ona
ode mnie chciała? To była jej pierwsza myśl zaraz po dobudzeniu się.
Niestety nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie.
Dzień minął tak samo jak poprzednie. Szkoła, powrót do domu,
nauka, sen.
Nocą, gdy już spała znów przyśniła jej się postać matki. Tym
razem Maggie widziała ją wyraźnie. Kobieta stała przed nią w długiej,
przepasanej w talii sukni i uśmiechała się do córki. Gdy tylko ta chciała ją
dotknąć, kobieta odsuwała się. Maggie biegła próbując ją złapać, lecz niestety sytuacja
się powtarzała. Gdy była już całkowicie zrezygnowana, przystanęła, a wówczas
kobieta odwróciła się do niej. Uśmiech zniknął z jej twarzy, a na jego miejscu
zagościła poważna mina. Dziewczyna nie rozumiała jej zachowania. Matka podeszła
parę kroków do córki i stanęła naprzeciw niej na odległość wyciągniętego ramienia.
Siedemnastolatka zauważyła, że jej rodzicielka ma bardzo smutne oczy. Gdy
spytała co się stało, tamta jedynie odwróciła głowę. A gdy powróciła do
poprzedniej pozycji, pogłaskała córkę po policzku i odwracając się zaczęła
powoli znikać z pola widzenia. Zanim odeszła całkowicie ostrzegła dziewczynę: „Nie
ufaj nikomu, moje dziecko. Nie wierz w ich słowa. Oni kłamią.” Maggie nie
bardzo rozumiała o co chodzi. Chciała iść za nią i dowiedzieć się czegoś
więcej, ale chyba najwyraźniej nie było jej pisane poznać prawdy, gdyż postać
zniknęła tak szybko, jak się pojawiła. Dziewczyna stała przez chwilę w
całkowitej ciemności, po czym zaczęła krzyczeć.
Obudziła się zdezorientowana i zdyszana. Co to mogło oznaczać? Czemu matka akurat do mnie przyszła? Dlaczego
teraz?
Czuła ciepło jej dotyku na swoim policzku. Od jej śmierci nie
doznała żadnego ciepła od strony najbliższych.
Często zastanawiała się co oznaczają słowa wypowiedziane przez
matkę. Zawsze jednak nie znajdywała żadnego sensownego wytłumaczenie.
*
Miesiąc później
nadal nie otrzymała żadnej wiadomości ze szpitala, w którym przebywa Kamilla.
Od czasu kiedy
podsłuchała potajemną rozmowę Amy i Mandy, ani jednej nie widziała w domu, ani
w najbliższej okolicy.
Czasem nękały ją jakieś dziwne
wyrzuty sumienia, że to może za jej sprawą kobiety opuściły miejsce
zamieszkania, lecz zawsze je odpychała od siebie. To nie może być moja wina, myślała za każdym razem, gdy powracały
wspomnienia z tamtego czasu.
*
Gdy nadeszła
wiosna i życie zaczęło powoli wracać do normy, nieoczekiwanie dostała telefon
ze szpitala. Kamilla jakimś cudem się przebudziła.
Maggie tak długo czekała na ten moment i za każdym razem
wmawiała sobie, że on nigdy nie nastąpi, a jednak dzisiaj się to stało.
Na drugi dzień zadzwoniła do Alissy i przedstawiła jej całą sytuację.
O dziwo dziewczyna zjawiła się pod jej domem w niecałe dwie
godziny, choć Maggie wcale o to ją nie prosiła.
Maggie tak się ucieszyła na jej widok, że aż zapomniała się
zapytać skąd tamta ma jej dokładny adres. Ale
czy to ważne, podsunęła podświadomość.
Kobiety w czasie drogi do Lancaster nie rozmawiały zbyt dużo,
jak i również po opuszczeniu auta.
Maggie zauważyła, że Alissa zachowuję się jakoś inaczej. Była
bardziej ożywiona i pewna siebie. Brunetka sądziła, że to przez piękną pogodę,
ale nie mogła mieć pewności. Postanowiła, że zapyta o to przy najbliższej
okazji.
Weszły do
szpitala. Recepcjonistka od razu rozpoznała Maggie i na jej widok rozpromieniła
się. Ruchem dłoni wskazała kierunek w jakiem kobiety powinny się udać, po czym
wróciła do swojej pracy.
Przeszły korytarz na pierwszym piętrze i miały już ruszać
piętro wyżej, gdy nagle zatrzymał je jeden z lekarzy.
- Panie, do kogo przyszły?
– W odwiedziny do Kamilli Swan – odpowiedziała Maggie zgodnie
z prawdą.
– Ach. Dziewczyna miała niesamowite szczęście. Znajdziecie ją
panie na następnym piętrze. Korytarzem w prawo i ostatnie drzwi po lewej. Jest
pod naszą stałą obserwacją i nie zdążyliśmy jeszcze jej przetransportować na
izbę chorych.
– Dziękujemy – Alissa posłała lekarzowi niewinny uśmieszek, po
czy obie ruszyły w dalszą drogę.
Maggie
wiedziała, że Kamilla będzie okropnie wyglądać, ale to co zobaczyła przeszło
jej najśmielsze oczekiwania.
Dziewczyna leżała na wpół przytomna na szpitalnym łóżku. Była
tak wychudzona, że można było praktycznie policzyć jej wszystkie kości.
Brunetka podbiegła do siostry i siadła na skraju materacu
pryczy.
Szatynka z ledwością podniosła powieki, tak jakby przeczuła,
że ktoś się jej przygląda. Zauważyła siostrę i zdobyła się na jakikolwiek
uśmiech. Maggie widziała błysk w jej orzechowych oczach, ale po chwili
przepełnił je ból, spowodowany wymuszonym uśmieszkiem.
Siedemnastolatka siedziała, trzymając Kamille za rękę, lecz
nie patrzyła jej w oczy, tylko błądziła wzrokiem po jej ciele i po materacu
łóżka.
Alissa
przyglądała się tej scenie od dłuższego czasu, stojąc w progu drzwi,
prowadzących do sali.
Ponad godzinę była w takiej pozycji, aż zdecydowała się
podejść do Maggie i oświadczyć jej, że muszą już iść.
Dziewczyna popatrzyła najpierw na Alissę, a potem na swoją
siostrę przepraszającym wzrokiem. Ta, w geście zrozumienia skinęła lekko głową
i posłała Maggie blady uśmiech.
Dziewczyna odwróciła głowę i ruszyła w stronę wyjścia. Ali
zaproponowała siedemnastolatce nocleg u siebie w domu.
Wsiadając do auta rzuciła z rozbawieniem:
– Uważaj. Nie wystrasz się – Maggie nie zrozumiała o co
właściwie chodzi tej kobiecie, więc posłała jej pytające spojrzenie. Zielonooka
westchnęła i lekko uśmiechnęła się pod nosem, ale nic nie odpowiedziała.
Dalszą drogę przebyły w zupełnej ciszy.
Na miejscu Maggie zauważyła, że na podjeździe stoją jeszcze
dwa auta. Pierwszą myślą, jaka przeleciała jej przez głowę, było to, że Alissa
ma gości i nie ładnie się wpraszać, lecz nic na ten temat nie napomniała
dziewczynie, w końcu to ona sama ją zaprosiła.
Wysiadły i ruszyły w stronę posiadłości. Był to niedużych
rozmiarów dom ze strychem. Miał on jasnozielone ściany i dach pokryty brązowymi
dachówkami.
Weszły do
środka. Kobieta, w wieku czterdziestu, czterdziestu paru lat, zauważyła
zbliżające się dziewczyny i od razu zaprosiła je na taras, gdzie jak się
okazało siedziała bodajże cała rodzina dwudziestojednolatki. Maggie naliczyła
łącznie z Alissą i jej mamą sześć osób.
Rodzina była tak pogrążona w rozmowie, że nawet nie zauważyła
nowoprzybyłych. Dopiero, gdy Alissa wskazała miejsce przy stole obok jej mamy i
gdy już usiadły, pogawędka ucichła. Wszyscy z zaciekawieniem spojrzeli na
brunetkę.
– Mamo, Thomas dzisiaj będzie? – zapytała dziewczyna siedząca naprzeciw
Maggie. Siedemnastolatka stwierdziła, że jest to siostra Alissy, gdyż obie są do siebie bardzo podobne.
– Spóźni się – odpowiedziała łagodnie.
Przy stole zapadła niezręczna cisza. Po chwili
przerwała ją Alissa zwracając się do domowników:
– Moja kochana rodzinko, jak zdążyliście już zapewne zauważyć,
dziś wśród nas mamy niezwykłego gościa. – Maggie popatrzyła na nią, a potem po twarzach
wszystkich tu obecnych osób. Większość z nich co jakiś czas posyłali jej
badawcze spojrzenie. – Otóż pragnę wam przedstawić moją dobrą znajomą Maggie –
wskazała dłonią na brunetkę. – To właśnie ona otworzyła mi oczy, za co jestem
jej bardzo wdzięczna – posłała jej przelotny, ale szczery uśmiech. Dziewczyna
odpowiedziała tym samym, choć w ogóle nie wiedziała za co przypisuje jej takie
zasługi. Przecież ja nic nie zrobiłam i
raczej w żaden sposób ci nie pomogłam. Musiała ugryźć się w język, by tej
myśli nie wypowiedzieć na głos. – Maggie to jest moja mama, Alin – wskazała
równie piękną i dojrzałą kobietę, koło czterdziestki, pięćdziesiątki, siedzącą
tuż obok niej. Spojrzenia kobiet skrzyżowały się i jedna do drugiej się
uśmiechnęła. – Mój tato, Sebastian – wskazała na barczystego, ciemnowłosego
mężczyznę z wąsem, który siedział na wprost żony. Był w podobnym wieku, co
małżonka. Widać było, że ojciec Alissy jest przyjaźnie nastawiony do swojego
gościa. – A to moi młodsi braci – Marcus – wskazała chłopaka, który siedział po
prawej stronie ojca, a potem pokazała na mężczyznę spoczywającego na skraju
ławy i oznajmiła: – i Nicolas – podała
im dłoń, a obaj złożyli na niej niewinny pocałunek. - Kobieta siedząca po
między nimi, to moja siostra, Natasha.
– Miło mi was wszystkich poznać – uśmiechnęła się, po czym
zwróciła się bezpośrednio do rudowłosej dziewczyny, którą poznała na końcu: -
Ty Natasho i ty Alisso jesteście bardo podobne do siebie. Można by rzec, że
jesteście bliźniętami – dziewczyny zachichotały i odpowiedziały prawie
równocześnie:
– Dziękujemy.
– Uwierz, bądź nie, ale nie jesteśmy bliźniaczymi siostrami –
Natasha zwróciła się do Maggie, nadal pozostając w dobrym humorze. – Jestem
starsza od Alissy o trzy lata – brunetka wytrzeszczyła oczy i lekko otworzyła
usta. – I mimo tej przepaści wiekowej, często ludzie nas ze sobą mylą –
ciągnęła dalej, nie zwracając uwagi na zachowanie gościa.
– Wcale się im nie dziwie. Prawdopodobnie, gdybym was spotkała
na ulicy razem, nie poznałabym która, to która – dziewczyny znowu zachichotały.
Ucichły i dołączyły do, już spożywającej kolację, rodziny.
Szklane drzwi, przez które wychodzi się na taras, otworzyły
się, a w nich stanął elegancko ubrany Thomas.
Natasha widząc go, prawie zakrztusiła się sokiem pomarańczowym
i tym samym zwróciła na siebie uwagę nowoprzybyłego gościa. Ten tylko zaśmiał
się cicho pod nosem i usiadł na wolnym miejscu, a jedyne jakie się tu
znajdowało było centralnie koło Maggie.
Przez cały
posiłek dziewczyna czuła się niezręcznie. Jednym z głównych powodów było to, że
przez większość czasu czuła na swoim ciele spojrzenie Markusa.
Po posiłku Alissa
poinformowała siedemnastolatkę o tym, że tę noc spędzi w towarzystwie Natashy,
w jej pokoju.
Dziewczęta weszły na strych, a zaraz po nich bliźnięta i
Thomas.
Sypialnia Natashy znajdowała się po lewej stronie strychu,
natomiast sypialnia chłopaków po jego prawej stronie. Między nimi znajdował się
pokój gościnny, który zajęli Alissa i Thomas.
Rudowłosa wskazała Maggie, gdzie znajduje się łazienka, by ta
spokojnie mogła wziąć kąpiel.
Po umyciu się poszła do pokoju. Zamknęła drzwi i usiadła na
łóżku, wcześniej wskazanym przez Natashę. Tamta wstała, podeszła do Maggie i
usiadła obok niej na miękkim posłaniu. Po chwili ciszy nieoczekiwanie zadała
jej kilka pytań, dotyczących głównie jej znajomości z Alissą, o pochodzenie, rodzinę
i o jeszcze parę mało ważnych rzeczy.
Rozmawiały tak przez pół nocy, aż w końcu obie znużył sen.
Rano, gdy się
obudziły, spostrzegły, że spały razem w jednym łóżku i ani jednej, ani drugiej
to jakoś nie przeszkadzało. Obie uśmiechnęły się do siebie, po czym zaczęły
przebierać się w świeże ubrania.
Zeszły na śniadanie. Po jego spożyciu Maggie i Alissa ruszyły
w drogę do szpitala.