Hej.
Jest tu jeszcze ktoś, kto czyta tego bloga?
Jeśli tak, to bardzo mnie to cieszy.
Ktoś kto
tu pozostał może przeczytać dalszy ciąg tej dziwnej historii, w którą jest
zaplątana Maggie, Kamilla i parę innych osób.
Powiem
szczerze, że z tego rozdziału nie jestem zbytnio zadowolona, no ale cóż. Może akurat
komuś przypadnie do gustu.
Przepraszam za jakiekolwiek błędy, jakie się tu pojawią. Jeszcze nie mam bety, a sama nie zawszę wychwycę różnego rodzaju pomyłki.
Przepraszam za jakiekolwiek błędy, jakie się tu pojawią. Jeszcze nie mam bety, a sama nie zawszę wychwycę różnego rodzaju pomyłki.
To tyle z
mojej strony.
Pozdrawiam
Darkness
______________________________________
– Czy Markus nie narzucał ci się za bardzo? – spytała w
połowie drogi.
– Myślę, że nie. Przez całą kolację czułam na sobie jego
spojrzenie, potem tylko wypatrywał mnie na strychu. A i jeszcze wpadłam na
niego jak wracałam z łazienki.
– Mam nadzieję, że ci nic nie zrobił.
– Nie. Chwilę trzymał mnie za ramiona i dokładnie mi się
przyglądał, po czym uśmiechnął się i odszedł.
– Całe szczęście, że to się tak skończyło.
- Co masz na myśli?
- Eh - westchnęła. – Marcus jest kobieciarzem. Wykorzystuje
każdą możliwą okazję, by poderwać jakąś dziewczynę i...
–I?
– I zaciąga ją do łóżka – te słowa lekko przeraziły Maggie.
Dojechały na miejsce.
Poranek był niby
słoneczny, ale nad ziemią zaczęła tworzyć się mgła, a w powietrzu można było
poczuć jakieś nieokreślone napięcie.
Wyszły z samochodu i skierowały się do drzwi szpitalnych.
Maggie nie mogła się odpędzić od dziwnego przeczucia, które zaczęło ją męczyć
po wyjściu z pojazdu. Czuła, że coś się dzisiaj stanie. Powiedziała o tym
dwudziestojednolatce, na co ona oznajmiła, że czuje dokładnie to samo.
Były przed
pokojem, w którym miała leżeć Kamilla. Weszły i przeżyły szok. Dziewczyny
nigdzie nie było.
Maggie podbiegła do zbliżającej się pielęgniarki.
– Przepraszam nie wie pani, gdzie jest Kamilla Swan?
– Kto?
– Dziewczyna, która leżała w pokoju numer dwadzieścia pięć.
– A o nią chodzi. Proszę ze mną.
Maggie poszła za kobietą do pobliskiego pokoju.
– Wie pani, co z nią? – spytała, gdy zamknęły się za nią
drzwi.
– Jak rozumiem pani jest z rodziny...
– Tak – przerwała jej Maggie.
– Przez dłuższy czas ja i jeszcze jeden lekarz, obserwowaliśmy
ją. Było z nią wszystko okay, do dzisiaj.
– To znaczy?
– W nocy zdarzyło się coś nieoczekiwanego...
– Czyli? – Maggie znów przerwała pielęgniarce.
– Czyli, ta nadzwyczaj spokojna dziewczyna zaczęła przejawiać
oznaki agresji.
– To niemożliwe! – zaprotestowała. – Jest pani pewna, że mówi
pani o mojej siostrze, o Kamilli Swan?
– Tak – westchnęła i ciągnęła dalej – Zachowywała się tak,
jakby coś ją opętało – popatrzyła na nastolatkę, której twarz nabrała szarego
odcienia. – Była tak agresywna, że nie potrafiliśmy ją utrzymać, nawet w
pięciu. Nigdy nie sądziłam, że tak młoda dziewczyna może mieć w sobie tyle siły
– westchnęła. – Ciężko mi o tym mówić, ale dla jej własnego bezpieczeństwa i ze
względu na pacjentów, byliśmy zmuszeni ją przypiąć pasami do łóżka – twarz
Maggie pochmurniała. – Niestety nawet to nic nie dało. Zerwała więzy i powaliła
trzech silnych lekarzy na podłogę.
– Gdzie ona jest teraz? – spytała zaniepokojona.
– Nie mam dobrej wiadomości.
– Czy ona – nie dokończyła, gdyż łzy napierały jej do oczu.
– Nie. Nie umarła. Uciekła.
– Jak to uciekła? Dokąd?
– Mówiła, że musi załatwić jakąś bardzo ważną sprawę związaną
z rodziną, czy domem. No przynajmniej tyle zrozumiała z tego bełkotu i krzyku.
– Dziękuję – rzuciła wybiegając z gabinetu.
Alissa popatrzyła na brunetkę, jak na jakąś wariatkę, po czym
zaczęła biec za dziewczyną.
– Maggie! Zaczekaj!
Dziewczyna odwróciła głowę, ale ani na chwilę się nie zatrzymała.
Zwolniła dopiero, gdy była już obok auta.
Alissa była przy samochodzie kilka minut po Maggie.
Wyjęła kluczyki i otworzyła pojazd.
– Gdzie jedziemy? – spytała, gdy już obie zamknęły drzwi.
– Proszę jedź do mojego domu.
*
Alissa wbiegła
do mieszkania zaraz po Maggie.
Przypuszczenia brunetki
sprawdziły się. W domu panował niezwykły bałagan.
– Już jest – powiedziała jakby szeptem, nie zwracając
najmniejszej uwagi na obecność Alissy.
– Kto? – spytała szeptem.
– Kamilla – ledwo, co wypowiedziała imię siostry, a ta od razu
zjawiła się w drzwiach naprzeciw wejścia.
Dziewczyna miała na sobie szpitalną koszulę; jej włosy były
rozczochrane, a oczy wyglądały, jakby płonęły.
Kamilla popatrzyła na siostrę, złowieszczo się uśmiechnęła i
wbiegła po schodach na górę z nienaturalną szybkością.
Maggie przeszła parę kroków w przód. Zdążyła zauważyć, jak
szatynka znika za drzwiami swojego pokoju.
Ruchem dłoni nakazała Aliśsie podejść. Dziewczyna bez wahania
to uczyniła.
Obie poszły na górę i stanęły przed sypialnią Kamilli. Maggie
trzykrotnie zapukała, odpowiedziała jej cisza. Powtórzyła ten gest, lecz i tym
razem niczego nie usłyszała. Złapała za klamkę i ją przekręciła. Niestety nic
tym nie wskórała. Drzwi nadal były zamknięte.
Poczuła na swoim ramieniu dłoń Alissy. Popatrzyła na nią, a
tamta rzekła:
– Zostawmy ją w spokoju.
Maggie nic nie odpowiedziała.
– Chodź, zejdziemy na dół i damy jej trochę czasu, z resztą my
też go teraz potrzebujemy.
Zaszły na dół do kuchni. Tam też Maggie zaparzyła herbatę.
Spokojnie siedziały
przez dłuższy czas, czekając na jakąś reakcję ze strony Kamilli. Nic się jednak
nie wydarzyło.
Maggie męczyło takie bezczynne siedzenie, więc oznajmiła:
– Chodź – wstała i podała dłoń przyjaciółce, by ta swobodnie
mogła się podnieść.
Wyszły z domu i podążyły w kierunku parku na skraju miasta.
Przez całą drogę Alissa nie odzywała się ani słowa.
Usiadły na ulubionej ławce Maggie i milczały.
Brunetka, po niedługim czasie, dostrzegła postać
brązowowłosego, chudego mężczyzny, który powoli zaczął zbliżać się do
dziewczyny. Na całe szczęście, gdy chłopak był już wystarczająco blisko ławki,
Aliśsie zadzwonił telefon. Kulturalnie przeprosiła i odeszła, by odebrać.
Naturalnie dziewczyna
nie mogła widzieć chłopaka, bo jakby było inaczej na pewno by się coś odezwała.
Młodzieniec nadal wywoływał w Maggie uczucie lęku, ale, co
dziwne, ufała mu.
Brunet spojrzał na nią, potem na rudowłosą dziewczynę i z
powrotem powrócił wzrokiem do siedemnastolatki.
– Kim ty właściwie jesteś? – wyszeptała po chwili ciszy.
~ Tego dowiesz się w swoim czasie – odpowiedział głosem
pozbawionym jakichkolwiek emocji. ~ Muszę cię ostrzec – obdarzyła go pytającym
spojrzeniem.
– Przed czym?
~ Uważaj na siostrę – zaczął się wycofywać. Maggie spojrzała w
kierunku, w którym spoglądał chłopak. Dostrzegła zbliżającą się Alissę.
Dziewczyna usiadła na swoim wcześniejszym miejscu. Wyglądała na
bardo ożywioną.
– Co tak patrzyłaś na lewo? – spytała rozpromieniona.
– Nie wiem – westchnęła. Spojrzała w tamtą stronę raz jeszcze.
Tak, jak przypuszczała, chłopaka już tam nie było.
– Hey!
– Przepraszam, zamyśliłam się na chwilkę – odwróciła się w stronę
towarzyszki.
– Co się dzieje, Maggie? – powiedziała z wyraźną troską w głosie.
– Nie, nic – wciągnęła mocniej powietrze do płuc. – Po prostu
martwię się o Kamillę.
– To zrozumiałe, w końcu to twoja siostra.
– Tak wiele musiała się wycierpieć – powiedziała, jakby do
siebie.
Alissa nic nie odpowiedziała.
– Posłuchaj – zaczęła niepewnie Maggie. Rudowłosa dziewczyna
spojrzała na nią z zaciekawieniem. – Zauważyłam, że przez parę dni jesteś
niesamowicie ożywiona – podjęła próbę zmiany tematu i najwyraźniej jej się
udało, gdyż zwróciła uwagę towarzyszki.
- Tak – przytaknęła Alissa z lekkim rozbawieniem. – Pewnie
chciałabyś poznać powód?
– Yyy – Maggie zawahała się przez chwilę i zamilkła.
– Heh. Powiem ci, bo ci ufam – Maggie zwróciła twarz w jej
stronę. – Po pierwsze dziękuję, że otworzyłaś mi oczy.
– Nie rozumiem – wtrąciła.
– Już ci to wszystko objaśniam – nabrała powietrza i ciągnęła
dalej: – Parę miesięcy temu, czyli gdy jeszcze była zima, przyjechałaś, wraz z
Laurą do Michaela.
– To nie było tak – zaprotestowała.
– O twojej siostrze dowiedziałam się właśnie od niego na
wspólnej kolacji – Maggie przytaknęła, gdyż dobrze pamiętała tamto zdarzenie. –
No więc wtedy zaczęłam coś rozumieć.
– Mianowicie?
– Michael nie był ze mną do końca szczery – westchnęła. –
Spotykał się paroma kobietami na raz.
– Współczuję – wymknęło się brunetce.
– Nie potrzebnie – spojrzała na towarzyszkę. – Na początku w
to nie wierzyłam, gdyż miłość do niego przysłoniła mi rzeczywistość, ale gdy zobaczyłam, jak na ciebie pożądliwie
patrzy, zaczęłam coś podejrzewać – westchnęła. – Teraz, gdy już z nim nie
jestem, zrozumiałam wszystko.
– Zerwałaś zaręczyny? – spytała zdziwiona Maggie. – Myślałam,
że go kochasz mimo wszystko.
– Kiedyś tak było. Teraz już wiem jaka byłam ślepa –
przeniosła wzrok z Maggie na róże przed nimi. – Nie zważałam na ostrzeżenia i
dowody, jakie dawali mi znajomi, sąsiedzi, a nawet rodzice. Byłam bardzo
zakochana i nie chciałam nikogo słuchać w kwestii mojego związku z Michaelem. Teraz
wiem, że to był błąd.
– Żałujesz, że się z nim rozstałaś?
– Nie żałuję. Myślę, że to była słuszna decyzja – popatrzyła
na Maggie. – Teraz mogę nareszcie powiedzieć, że znalazłam spokój, a co
najważniejsze jestem szczęśliwa.
– Bardzo mnie to cieszy.
– Naprawdę? – w jej głosie słychać było niemałe zdziwienie,
które bezskutecznie próbowała zdławić.
– Tak. Uwierz mi lub nie, ale od samego początku wydawałaś mi
się bardzo przyjaźnie nastawiona. Wzbudziłaś moją sympatię, a teraz wiem, że
mogę ci ufać.
– Dziękuję. W wzajemnością – uśmiechnęły się do siebie i
zajęły się rozmową na inne tematy.
Maggie dowiedziała się, że Alissa ciesz się z tego, że jej
rodzina znów jest razem, jak i z tego, że dostała wymarzoną pracę, jako
fotograf.
Dyskusja trwała aż do samego wieczora. Potem trochę milczały.
– Późno już – powiedziała Alissa, widząc, jak niebo całkowicie
zmieniło kolor z łagodnego błękitu, na ciemne barwy wieczoru. – Wracajmy.
Maggie skinęła głową, lecz gdy Alissa już wstała i zaczęła się
kierować w stronę skąd przyszły, brunetka spojrzała ukradkiem na ławeczkę na przeciwległej
stronie parku. Przymrużyła lekko powieki i wtedy jej wzrok padł centralnie na
postać bruneta. Patrzyła na nią chwilę, a potem coś powiedział. Odczytała z
ruchu jego warg jedno, krótkie zdanie: Pamiętaj, co ci mówiłem. Skinęła delikatnie
głową i dołączyła do oddalającej się Alissy.
Jak i ta, jak i
następna noc minęły spokojnie.
Podczas, gdy Maggie była w szkole, Alissa zwiedzała Newcastle
lub po prostu robiła coś w mieszkaniu sióstr Swan.
Minął weekend.
Raz, gdy Maggie wróciła
do domu, nie zastała nikogo. Nie zdziwiło ją to jakoś szczególnie, gdyż była
już do takich sytuacji przyzwyczajona.
Usłyszała pukanie do drzwi.
Wstała od stołu, przy którym aktualnie siedziała i poszła
otworzyć.
Za drzwiami stała zdyszana Alissa. Objęła ją ramieniem i
wprowadziła do domu.
– Co się stało? –spytał, gdy rudowłosa już spokojnie mogła
łapać oddech.
– Nie miałam pojęcia, że twoja siostra jest w domu, dopóki nie
zaczęła się trzaskać. Poszłam na górę, by sprawdzić, co się dzieje. Kamilla była
w tym drugim pokoiku i… – nabrała więcej powietrza do płuc i kontynuowała: – zobaczyłam,
jak rzuca wszystkim, co miała w zasięgu ręki. Gdy spytałam, co robi, gwałtownie
się odwróciła. Obrzuciła mnie nienawistnym spojrzeniem i z krzykiem wybiegła z
pokoju. Próbowałam ją zatrzymać, niestety bezskutecznie – przerwała i
pociągnęła dość duży łyk wody, którą podała jej Maggie od razu, gdy przyszła. –
Zbiegła po schodach, potem przez korytarz. Ruszyłam za nią. Obie wybiegłyśmy z
domu. Ona pędziła jak szalona, natomiast ja biegłam trochę wolniej. W pewnej
chwili ją zgubiłam. Nie miałam siły, by dalej kontynuować bieg, więc wróciłam
tutaj.
– Miejmy tylko nadzieję, że Kamilla wróci.
– Oby…
Zapadł wieczór,
a piętnastolatka nadal się nie pojawiła w domu. Maggie nerwowo chodziła w tą i
z powrotem. Wzięła komórkę do ręki i wykręciła numer siostry. Mimo długiego sygnału oczekiwania nie osiągnęła pożądanego efektu. Za parę minut powtórzyła tą czynność, lecz i tym razem odpowiedziała jej cisza.
Alissa, która przed chwilą wyszła do łazienki, już wróciła i położyła telefon należący do Kamilli na stole przed dziewczyną.
– Ciekawe kiedy wróci.
– Nie panikuj – powiedziała uspokajająco Alissa. – Panika to najgorszy wróg człowieka.
– Możliwe, że masz rację – rudowłosa podeszła bliżej niej i ją przytuliła, głaszcząc tym samym jej plecy i włosy. Tym matczynym gestem uspokoiła Maggie.
Potem siedziały w milczeniu i pozornym spokoju, choć w ich duszach narastał strach o życie młodej dziewczyny.
Alissa spojrzała na godzinę widniejącą na wyświetlaczu jej telefonu. Było parę minut po dwudziestej trzeciej.
– Idziesz spać?
– Jeszcze trochę poczekam – odpowiedziała z udawanym uśmieszkiem.
– Okay, jak uważasz – rzuciła ruszając w stronę salonu gościnnego, który obecnie zajmowała.
Maggie czekała dość długo, nim zmęczenie dało się we znaki. Przez większość czasu to ignorowała, ale teraz już nie potrafiła.
Wychodząc z kuchni, zgasiła światło i poszła zamknąć drzwi wejściowe, natomiast tylnie, wychodzące na taras, gdzie rozciągał się widok na piękny ogród, zostawiła lekko przymknięte.
Umyta i przebrana poszła na górę do swoi jego pokoju. Oświeciła światło i stanęła jak wryta. Widzę, że Kamilla zajęła się moją sypialnią, pomyślała widząc potrzaskane fragmenty figurek. Przeniosła kawałki w jedno miejsce i poszła zgasić światło.
Wróciła koło łóżka, położyła się na nim i praktycznie w momencie zasnęła.
Alissa, która przed chwilą wyszła do łazienki, już wróciła i położyła telefon należący do Kamilli na stole przed dziewczyną.
– Ciekawe kiedy wróci.
– Nie panikuj – powiedziała uspokajająco Alissa. – Panika to najgorszy wróg człowieka.
– Możliwe, że masz rację – rudowłosa podeszła bliżej niej i ją przytuliła, głaszcząc tym samym jej plecy i włosy. Tym matczynym gestem uspokoiła Maggie.
Potem siedziały w milczeniu i pozornym spokoju, choć w ich duszach narastał strach o życie młodej dziewczyny.
Alissa spojrzała na godzinę widniejącą na wyświetlaczu jej telefonu. Było parę minut po dwudziestej trzeciej.
– Idziesz spać?
– Jeszcze trochę poczekam – odpowiedziała z udawanym uśmieszkiem.
– Okay, jak uważasz – rzuciła ruszając w stronę salonu gościnnego, który obecnie zajmowała.
Maggie czekała dość długo, nim zmęczenie dało się we znaki. Przez większość czasu to ignorowała, ale teraz już nie potrafiła.
Wychodząc z kuchni, zgasiła światło i poszła zamknąć drzwi wejściowe, natomiast tylnie, wychodzące na taras, gdzie rozciągał się widok na piękny ogród, zostawiła lekko przymknięte.
Umyta i przebrana poszła na górę do swoi jego pokoju. Oświeciła światło i stanęła jak wryta. Widzę, że Kamilla zajęła się moją sypialnią, pomyślała widząc potrzaskane fragmenty figurek. Przeniosła kawałki w jedno miejsce i poszła zgasić światło.
Wróciła koło łóżka, położyła się na nim i praktycznie w momencie zasnęła.