I pojawił
się rozdział 8. Myślę, że jest on w porządku, chodź nie jestem z niego w pełni
zadowolona. No ale cóż nie można mieć wszystkiego naraz.
Dziękuje
Ci Vivre za wskazanie mi tego, jakże banalnego błędu, który popełniłam na samym
początku bloga. W najbliższym czasie postaram się go wyegzekwować.
Cóż mogę
jeszcze powiedzieć? Hmmm … nie wiem. Może to, że pojawi się tu troszkę
wyjaśnień i jeszcze jedna tajemnica, jaką jest notes. Nic więcej nie napomnę,
bo nie będę zdradzać dalszej treści :D.
Mogę
dodać jeszcze jedno, mianowicie, że możecie spodziewać się następnego rozdziału
około 17,18 lub 19 marca.
Serdecznie
zachęcam do komentowania. Dla was to parę słów, dla mnie motywacje do dalszych
działań i wtedy mam pewność, że ktokolwiek to czyta :D.
Pozdrawiam
i życzę miłego czytania.
______________________________________
Maggie
dopiero po trzech spędzonych tu nocach odczuła ból w plecach od spania na
twardym materacu szerokiej pryczy. Niby dało się do tego przyzwyczaić, tak jak
i do tego domu, ale mimo to dziewczyna czuła się tu nieswojo i dziwnie. Miała
wrażenie, że ktoś na nią patrzy, na każdy jej ruch, a nawet zagląda w głąb jej
duszy. Takiego typu myśli, wrażenia, przenikały przez jej głowę od czasu, gdy
przebywała w Lancaster, przerażało ją to, lecz nie potrafiła odpędzić tego od
siebie.
Ta
posiadłość, jak zdążyła się przekonać, skrywała bardzo wiele tajemnic.
Spuściła nogi z łóżka,
półprzytomna i obolała podeszła na boso do okna.
Widok za szyby
uświadomił jej, że za domem jest mały ogródek, wielkie, rozłożyste drzewo, a w
oddali jakiś ciemny park.
Słyszane po zmroku dźwięki
ustały.
Zawiasy
w drzwiach zaskrzypiały. Dziewczyna gwałtownie odwróciła się. Stała w bezruchu.
Już widniało na dworze, więc nie było większego problemu, by dojrzeć, kto
wszedł. Podeszła do drzwi. Zastała tylko pustkę, głuchą i ciemną pustkę. Rozejrzała
się dookoła. Nic. Nie było tam żywej duszy. Zastanowiła się, co to mogło być.
Zauważyła jedną, niepojętą rzecz: drzwi na końcu korytarza były uchylone. Dziwne, pomyślała i ruszyła w ich
stronę. Z każdym kolejnym krokiem serce przyśpieszało.
Chwyciła za framugę i
zajrzała niepewnie do środka. Szpara pomiędzy drzwiami, a futryną powiększyła
się. Mogła teraz dostrzec wnętrze pokoju. Był stary i zagracony, z jakimiś
białymi oraz szarymi płachtami na meblach, po lewej. A pośrodku pomieszczenia
stała zgarbiona postać.
- Michael? – spytała
lekko wystraszona.
To coś odwróciło się w
jej kierunku, podeszło parę kroków w przód. Maggie cofnęła się lekko
wystraszona. Od samego początku ciekawiła ją zawartość znajdująca się za tymi
drzwiami, mogłaby spodziewać się naprawdę wszystkiego, lecz nie tego, co
zobaczyła.
Znów podeszła do drewnianych
drzwi. Spostrzegła, że ta „osoby”, bądź czymkolwiek to było, nagle zniknęło.
Ciekawość wzięła górę. Chcąc teraz wkroczyć do środka, chwyciła za okrągłą
gałkę i lekko popchnęła. Nagle coś szybko przemknęło po pokoju, a ona zamarła w
bezruchu. Drzwi gwałtownie zatrzasnęły się, uderzając dziewczynę w skroń i
prawą rękę. A ona, pod wpływem ostrego zamknięcia, upadła na szorstki, ciemno
bordowy dywan, rozmieszczony na całej długości korytarza.
Postanowiła
prześliznąć się szybko do jej tymczasowego pokoju, który dzieliła z Laurą.
Zamknęła za sobą drzwi i oparła się plecami o nie. Właśnie wtedy obudziła blond
dziewczynę.
- Co ty wyprawiasz?! –
stwierdziła Laura oskarżycielskim głosem.
- Dobrze, że już nie
śpisz. Ty też TO widziałaś?
- Nie? O co ci chodzi?
– podniosła się do pozycji siedzącej. Na jej twarzy malowało się zaskoczenie i
ciekawość. Maggie ciężko oddychając i próbując się opanować wybełkotała:
- To, to… coś… tam. –
odchyliła głowę wskazując kierunek.
- Co? – Laura nic
kompletnie nie rozumiała. A tamta nie odpowiadała. – Powtórz jeszcze raz, lecz
teraz trochę wolniej.
- Drzwi… drzwi były tam
otwarte i… i …
- Jak to? – przerwała
jej blondynka.
- Tam w pokoju. –
odpowiedziała jeszcze drżącym głosem, lecz już spokojniej. – Tam coś było albo
nadal jest.
- To niewiarygodne! –
zaprotestowała – One są zamknięte. Nie dość nikogo tam nie ma!
- Ta postać była ciemna
i zgarbiona. – dopiero teraz spojrzała na przejętą twarzyczkę młodszej towarzyszki.
Laura dostrzegła, mimo panującego półmroku, w oczach dziewczyny strach i
niepokój.
Podeszła do wpół
stojącej młodej kobiety przy drzwiach. Oparła obie dłonie na jej ramionach, a
ta wsparta rękoma na kolanach wyprostowała się. Jej wzrok niepewnie powędrował
leciutko w dół, prosto w źrenice szesnastolatki.
- Sprawdzimy to, gdy
się rozjaśni. Teraz chodź, połóż się. – i pociągnęła dziewczynę w stronę łóżka.
- No, dobrze. –
przytaknęła ciężko wzdychając.
Maggie,
w przeciwieństwie do Laury, nie spała. Zastanawiała się nad wydarzeniami z
przed paru godzin. Zarówno myślała o sytuacji z sypialni Michaela, jak i
również o tym co zobaczyła w sąsiednim pokoju.
Nieprzytomna,
z podkrążonymi oczami, zeszła na dół do kuchni. Wstawiła wodę. Gdzie on trzyma kawę? Czajnik zagwizdał,
wyłączyła go. Poczuła czyjeś dłonie na swoich biodrach.
- Witaj piękna. –
blondyn przywitał ją ciepłymi słowami, całując przy tym jej ramię. Jej oblicze
rozjaśnił lekki uśmiech.
- No, cześć. – głos jej
się załamał, choć chciała by zabrzmiał obojętnie. Miała tylko nadzieją, że
chłopak nie zwrócił na to zbytniej uwagi.
Odszedł od dziewczyny.
Wziął dwa kubki, nasypał kawę i zalał wrzątkiem. Podał jej gotowy napój.
Zlustrował ją od stóp
do czubka głowy i na odwrót.
Miała na sobie tylko glany i długą, pokrwawioną, białą
bluzkę, a mimo tak skromnego odzienia Michael stwierdził, że i tak wygląda
seksownie.
Nie zważając na jego
słowa, upijała kolejne łyki gorącej cieczy.
Milczenie
stawało się dla oby dwóch uciążliwe. Nie odezwali się nawet jednym słowem, gdy
weszła Laura. A ona od razu wyczuła napiętą atmosferę.
Jednakże
szesnastoletnia blondynka postanowiła przerwać ciszę pytaniem skierowanym do
brata:
- Masz klucz do tamtego
pokoju na górze?
Zaskoczony jej słowami
odpowiedział lekko osłupiony:
- Yyyy. Chyba tak. –
zamyślił się na chwilkę. - Dlaczego
pytasz?
- Chcemy go zobaczyć. –
wtrąciła, dotąd milcząca, Maggie.
- Nie wiem, czy to
najlepszy pomysł … .
- Dlaczego? –
zaciekawiła się Laura.
Skarcił ją wzrokiem i
wyszedł bez słowa.
Dziewczyny wymieniły
spojrzenia i poszły za nim. Maggie miała złe przeczucia, lecz nie zdradzała
ich, zachowała to dla siebie.
Byli
w drodze na górne piętro. Po chwili znajdowali się koło starych, zamkniętych
drzwi. Chłopak podał siostrze klucz. A ona włożyła go w dziurkę, przekręciła.
- Te drzwi były dzisiaj
po zmroku otwarte.
- Niemożliwe. –
zaprzeczył Michael.
- No właśnie, lecz
widziałam na własne oczy. – ciągnęła nadal Maggie.
- Musiało ci się to
przyśnić!
- A jak wyjaśnisz fakt,
że mam siniaki od uderzenia tymi drzwiami? – zamilkł. A Laura tymczasem
otworzyła drzwi do pokoju. – Jak wytłumaczysz czyjąś obecność tutaj?!
Rodzeństwo zatrzymało
się w pół kroku i obrzuciło dziewczynę bacznym wzrokiem.
- Czyjąś obecność? –
powtórzył Michael z niedowierzaniem. – A tak dokładniej to kogo masz na myśli?
- Hmmm… . Dokładnie nie
potrafię wytłumaczyć. – chwila zawahania.- To coś, bądź ta istota była ciemna i
dość wysoka, chodź zgarbiona.
- Przypominam sobie, że
wspomniałaś w nocy o kimś takim. – przypomniała Laura. – Mówiłaś też, że
poruszało się dość szybko.
- Owszem. Niestety nie
dałam rady określić czym, ani też kim było, jakiej płci.
- Aha. I widziałaś to w
tym pokoju? – spytał drwiącym tonem Michael, wchodząc do środka.
- Dokładnie stało tam,
pomiędzy tymi zakrytymi meblami.
Maggie wśród ciemności dostrzegła nieznaczący
ruch, lecz nic nie powiedziała.
Teraz, po oświeceniu
światła, dokładniej rozejrzeli się po pomieszczeniu. Było ono stare, zakurzone,
pełne jakiś sprzętów i mebli przykrytych płótnami. Pozorny chaos w
ciemnościach, w świetle można było dostrzec tu jakiś nie dostrzegalny, na
pierwszy rzut oka, nietypowy ład panujący pomiędzy ścianami, a znajdującymi się
tu, praktycznie równomiernie rozmieszczonymi, rzeczami.
Rozejrzeli się uważnie,
zapamiętując miejsce chodźmy najmniejszego sprzętu.
Przez panujący w tym
miejscu paroletni zaduch i kurz powietrze było tu mgliste i jakby samo w sobie
pozostawało ciężkie.
Laura przedarła się
przez porozstawiane sprzęty do zakrytego ciemną, podziurawioną płachtą okna.
Ściągnęła płótno, odsłaniając starą szybę w drewnianej ramie. Otworzyła je.
- Nie ma tu nic
ciekawego. – stwierdził Michael opierając jedną dłoń na biodrze, drugą zaś
wspierał się o jakiś większy, nieokreślony przedmiot. Dziewczyna spojrzała
momentalnie na jego postać, nonszalancko przewróciła oczami, wzruszyła
ramionami i skierowała się w poprzedni punkt zapatrzenia, czyli na podłogę pod
oknem.
Dostrzegli
niedużego, czarnego kota błąkającego się pod parapetem. Zwierzę spojrzało na
nich nienaturalnie ciemnymi oczami. Odwróciło się bokiem. Maggie zauważyła,
jako jedyna, ciemną czerwień jego oczu. Kot pośpieszył ku tej szafie, przy
której stała Maggie. Znajdowała się ona pod jedną z burawych ścian.
Dziewczyna podeszła
bliżej mebla, bacznie mu się przyglądając. Wpatrywała się w przestrzeń za nim,
gdzie właśnie zniknęło stworzenie o czerwonych ślepiach.
Zastanawiała się skąd
ono się tu właściwie wzięło. Jej głowę zaprzątała również myśl o tej jakże
wielkiej, ciągnącej się od czubka, do prawie samego dołu szparze na bocznej
ściance szafy. Wpatrzona w nią i zarówno w ciemność za meblem, dostrzegła
jakieś zarysy, jakby drzwi, bądź jakiegoś wejścia. Przykuło jej to szczególną
uwagę. „Odkryła” je po wyostrzeniu wzroku i dokładniejszym przyjrzeniu się,
gdyż wejście idealnie wtapiało się kolorystycznie w brudnawą ścianę.
- Pomóż mi! – tylko ona usłyszała błagalne, przytłumione i
zrezygnowane wołanie o pomoc. Wydawało jej się, że dochodzi właśnie z tego
przejścia za ścianą. Szybko cofnęła się o parę kroków, prawie potykając się o
jakąś rzecz. W każdym bądź razie nie uniknęła zdziwionego wzroku rodzeństwa.
Czuła ich spojrzenie na sobie więc się
odwróciła.
- Podejdźcie tu.-
nakazała, a widząc bardziej podejrzliwe miny , objaśniła – Słyszałam coś, jakby
wołanie o pomoc.
- Co?! Gdzie? –
powiedzieli praktycznie równocześnie.
- Yyy, wydaje mi się,
że głos dobiegał zza ściany.
- Jak to? Tam nic nie
ma! – zaprzeczyła Laura.
- Czyżby? – było to
wątpliwe pytanie z nutką złośliwości. Na co blondynka uniosła i opuściła
ramiona. – Pomożecie mi ją przesunąć? – wskazała na szafę obok niej. Smithowie
wymienili zdziwione spojrzenia. Nic nie mówiąc, podeszli do siedemnastolatki.
Przesunęli mebel
odsłaniając, zgodnie z przeczuciem Maggie, jakieś drzwi. Były mniejsze i
metalowe niż wszystkie inne znajdujące się w domu. A w nich widniała maleńka,
okrągła gałka z dziurką na klucz po niżej.
- Wiedziałeś o tym? –
usłyszała za sobą głos Laury.
- Szczerze? –
przytaknęła.- Nie miałem pojęcia. – cicha
odpowiedź Michaela.
Czarnowłosa odruchowo chwyciła za klamkę. Jak przeczuwała,
drzwi były zamknięte. Bez słowa odeszła od przesuniętej szafy. Chrząkała się po
pokoju. Najwidoczniej czegoś szukała. Czego dokładnie? Prawdopodobnie klucza.
Towarzyszący jej ludzie początkowo stali bez ruchu i nie
wiedzieli, co robić. Postanowili pomóc dziewczynie w poszukiwaniach, chodź
uważali je za bezsensowne.
- Nie sądzę, że
cokolwiek tu znajdziemy. – powiedziała, bez namysłu Laura.
- Jak nie tu, to gdzie?
– natychmiastowy odezw Maggie.
- Nie wiem. – tym razem odpowiedział Michael, unosząc ramiona na znak, że naprawdę
nie ma pojęcia.
Po bezskutecznych, dwugodzinnych poszukiwaniach, pełnym
zrezygnowania ludziom ukazała się iskierka nikłej nadziei. Owe zwierze, którego
widzieli wcześniej, co prawda zdążyli o nim zapomnieć, teraz znów pojawiło się
w pokoju. Patrzyło ze spokojem na poszukujących, aż postanowiło dać znać o
swojej postaci.
Usłyszeli jakby szeleszczenie, obijanie i przedzieranie się
przez sprzęty. Zwrócili się w stronę źródła dźwięków. Ujrzeli spokojnie
siedzącego, czarnego kota. Wpatrywał się intensywnie, nienaturalnymi,
czerwonymi ślepiami w tylko jeden punkt, który, z ich założenia, znajdował się
drugim końcu pokoju. Była tam, tym razem, wyższa szafa. Podeszli tam. Będąc już
przy meblu zgodnie spojrzeli w miejsce spoczynku stworzenia, lecz już go tam
nie było. Popatrzyli po sobie nawzajem.
Postanowili, że zajmą
się przeszukiwaniem owego mebla.
Zdejmowali kolejne
płótna. Odsłonili masywną, mahoniową szafę. Znów „poszły” porozumiewawcze
spojrzenia, nastąpiła chwila zawahania. Michael podjął, wcześniej skonsultowane
z dziewczynami, działanie, nie miał zamiaru odpuścić, nie teraz. Chciał
przeszukać każdy kolejny zakątek pokoju, by w końcu osiągnąć upragniony sukces.
Nastolatki dołączyły do niego.
Ich błahe nadzieje odpłynęły, gdyż przeszukawszy każdy kątek,
nawet te meble, włączając tą szafę, nic, nigdzie nic nie znaleźli. Zwiesili
ponętnie głosy, pełni całkowitego zrezygnowania opadli bezsilnie to na podłogę,
to na jakieś krzesło.
Laura znajdująca się
najbliżej okna, zsunęła się po nim i oparła plecy o ścianę pod nim.
Pozostawiwszy głowę w bezruchu wpatrywała się nieobecnym wzrokiem to na
przestarzałą podłogę przed sobą, to zaś na postać Maggie, to znowuż błądziła
szarymi oczami po nieżywej przestrzeni pomieszczenia. Zamknęła powieki i oparła
głowę na kolanach.
Wierzyła, aż za bardzo
w skutek poszukiwań, bardziej niż w cokolwiek innego.
Nagle ocknęła się, przepełniona jakby nowym życiem i energią
do dalszych działań. Od razu skierowała przepełniony nadzieją wzrok w lewą
stronę, a konkretniej w czerń pomiędzy ukośnie postawioną szafą, a ścianą.
Wytężywszy oczy można było dostrzec jeszcze jeden, mały, drewniany mebel.
Podeszła na kolanach w tym kierunku, zwracając na siebie uwagą Maggie i
Michaela. Nie przejmując się nimi powoli wstała, otrzepała kolana i piszczele z
kurzu, nie odrywając szarych oczu od mebelka. Nie wykazała nawet najmniejszego
zainteresowania dwiema, małymi myszkami i dość dużym pająkiem pałętających się
koło jej stóp. Owszem zauważyła je, ale poza tym nie zwracała na nie uwagi.
Michael widząc te żyjątka zdziwił się, że siostra w żaden
sposób nie zareagowała na nie. Zawsze zanosiła się krzykiem widząc te
stworzenia, gdyż zawsze miała wstręt do nich, co więcej cholernie się ich bała
i to odkąd pamiętał.
Chłopak z towarzyszącą mu kobietą podeszli do blondynki.
Zauważyła ich obecność przy sobie, lecz nic nie powiedziała. Rozmyślała, czy
dałaby radę wcisnąć się w tą ciemną przerwę między szafą a ścianą. Nie udało
się. Postanowiła spróbować z drugiej strony.
Przeszła przez pół
pokoju zanim znalazła ciasne przejście pomiędzy meblami i pozostawionymi tu
sprzętami. Towarzysze patrzyli w ślad po niej. W małych szczelinach między
przedmiotami, szybko przemieszczała się jej postać. Wkrótce całkowicie zniknęła
w ciemnościach. Nie usłyszeli żadnego dźwięku z jej strony. Do ich uszu doszedł
dźwięk mocnego szarpnięcia zza szafy. Zajrzeli tam. Laura właśnie próbowała
otworzyć jedną z szuflad.
- Przynieście świece i
drut. – nakazała blondynka.
- U nas w pokoju są
świece. – Maggie szepnęła do Michaela. A on wyleciał z pomieszczenia jak
opętany. Wrócił z potrzebnymi rzeczami ciężko łapiąc oddech. Maggie odpaliła
świecę zapałkami, wyciągniętymi z małej kieszonki długiej bluzki. Podała ją,
wraz z drutem, Laurze .
Mocne szarpnięcie,
trzaśnięcie, przeszywający zgrzyt otwieranej szuflady. Nic. Następna szuflada –
dokumentacje i zardzewiałe nożyce. Laura wzięła fotografię rodzinną z wierzchu
i pęczek pożółkłych papierów, wrzuciła je do kieszeni. Następna szuflada –
jakieś dziwne przyrządy służące do przeróżnych celów. Robi się ciekawie, pomyślała biorąc do ręki jakiś pół okrągły nóż,
bądź coś w tym stylu. A klucza jak nie
było, tak nie ma. Ostatnia szuflada na samym dole. Jak poprzednio wepchnęła
drut pomiędzy drzwiczki, popchnęła w kierunku mebelka i z powrotem do siebie,
przekręciła. Szafka ani drgnęła. Powtórzyła wszystkie wcześniejsze ruchy, tym
razem z mocniej. Poza zablokowaniem się drutu pomiędzy szafkami nic się nie
stało.
- Fuck! – wykrzyczała
zdenerwowana tym samym wstając na proste nogi.
Zrobiła się nerwowa. Pieprzona szafka. Miała na tyle miejsca,
że mogła wziąć zamach i kopnąć mebel z całej siły. Musiała złagodzić złość i
postanowiła rozładować ją na mebelku. Pierwszy zgrzyt. Powtórzyła uderzenie,
lecz ze zdwojoną siłą. Trzaśnięcie, drugi zgrzyt – pełny sukces.
Przez lekko odsuniętą
szufladę wyszły dwa pająki. Dziewczyna szybko pohamowała odruch wymiotny.
Przykucnęła. Odsunęła szufladkę na całą jej długość. Z obrzydzeniem włożyła
ręce do jej wnętrza. Był tam tylko stary notes, a oprócz niego znajdowało się
tam gęsie pióro, świeca i kałamarz z zaschniętym atramentem. Podniosła
pamiętnik. Obejrzała go z każdej strony. Był on w nienaruszonym stanie, obłożony
ciemno – brązową sztuczną skórą z granatową wstążeczką pośrodku. Otworzyła go.
Zatrzymała się na kartach, w którym był opisany tamten poprzedni jak i ten
pokój, a również, co tu się stało.
Jest rok 1967, dokładniej 13 marca.
Najmuję ten pokój od niecałego
tygodnia,
Jako gość i student. Wszystko wydawało by
Się w porządku, gdyby nie dzisiejsza
noc.
Długo nie mogłem zasnąć, układanie się
na
Jednym, potem drugim boku nie oddawało
Żadnych sukcesów. Gdzieś po godzinie
Pierwszej, minut czterdzieści osiem
Usłyszałem czyjeś kroki i muzykę
dochodzące
Z sąsiedniego pokoju. Próbowałem to
Zignorować, lecz nie potrafiłem, gdyż z
Każdą minutą dźwięki się pogłębiał.
Początkowo nie dziwiło mnie to,
ponieważ
Stwierdziłem, że może być to starsza pani,
Czyli właścicielka i gospodyni tego
domu.
Jednak coś popchnęło mnie do tego by to
Sprawdzić. Zsunąłem się z łóżka.
To był pierwszy błąd. Przez moje ciało
Przebiegł zimny dreszcz, jak zawsze gdy
Przeczuwałem, że coś się zdarzy, coś
Nie do końca przyjemnego. Mimo to
Nie do końca przyjemnego. Mimo to
Zignorowałem durne przeczucia.
Szedłem wzdłuż korytarza. Mając wnet
Dwadzieścia jeden lat, nigdy aż tak
mocno
Nie odczuwałem strachu, tak jak wtedy.
Drzwi na końcu hollu, wcześniej
zamknięte, i
Zabarykadowane, były otwarte, a zza
nich
Słychać było granie na fortepianie.
Wahałem się, czy powinienem wejść.
Ciekawość wzięła górę. Wszedłem. I
zamarłem
W bezruchu. Jakaś wysoka, choć
zgarbiona
Postać odziana w biel siedziała przy
Ogromnych rozmiarów, fantastycznym
Fortepianie. I grała, grała tą cudowną
Melodię wypełniającą moje serce, zgrabnie
Rozciągając chude palce na klawiszach;
Dostrzegłem, iż nie jest całkowicie
sama, gdyż
Towarzystwa dotrzymuje, to przeklęte
stworzenie
Zwane potocznie kotem. Miało czarne
futro i
Złowrogie czerwone ślepia. W poświacie
bladego
Półksiężyca postaci wyglądały na
powiewne i
Nieuchwytne, tym bardziej dodając im
mroku.
Nic nie mówiłem. Stałem, słuchałem i
patrzyłem
Na niezwykłe zjawisko. Postać
Gwałtownie urwała dalszą grę. Nie
ruszała
Się chwile. Poczułem ostre kłucie w
żołądku.
Nagle owiana bielą osoba odwróciła
głowę
W moją stronę. Przekręcała ją powoli,
Dając wrażenie grozy. Chciałem uciekać,
Chciałem, lecz nie mogłem. Nogi jakby
Przywarły mi do podłogi. Byłem
oniemiały
Zaradnością i zgrabnością tej pięknej
postaci.
Kobieta przeszywała mnie wzrokiem na
wskroś.
Jej oblicze pokrywała bladość z
odcieniami
Szarości. „Martwa, ona jest martwa”
Powtarzał głos w głowie.
A on się na mnie patrzyła, patrzyła się
i się
Śmiała, śmiała się złowrogo. Dreszcze
przechodziły
Po mym ciele. Wstała, powiewnym i
Zachęcającym krokiem ruszyła ku
Mnie, by po chwili zniknąć gdzieś za
ścianą
Z mej lewej strony, dokładniej
wyglądało
Jakby przechodziła przez jakieś drzwi.
„Nie idź za nią, głupcze” i znowuż
odezwał
Się głos w głowie, gdyż wiedział o
moich zamiarach.
Nie posłuchałem. Uległem kuszącej
postaci.
Podążałem za nią. To był kolejny błąd,
Lecz nie mogłem się powstrzymać.
Podszedłem do ciężarnych drzwi.
Zamknięte, psiakrew. Nie ma klucza.
Laura pogrążona w
czytaniu, nie zrozumiałą żadnych, nawołujących ją słów.
Potrząsnęła głową na boki, co spowodowało koniec transu.
Słyszała jakby przez mgłę głos Michaela skierowany do Maggie. Urywak zdania
zapadł jej w umysł i nie mogła się go pozbyć. Nic nie mówiła, choć miała
otwarte usta.
- Żyjesz? Laura,
odezwij się!
Po krótkiej chwili
usłyszeli odpowiedź:
- Żyję. Nic mi nie
jest.
- Uff. Co ty tam robisz
tyle czasu?
Brak odpowiedzi.
- Znalazłaś klucz?
Klucz! Miałam go szukać. Cholera.
- Nie, jeszcze nie. –
zamyśliła się. – Chyba nic z tego… .
Przesunęła wstążeczkę w
miejsce, gdzie skończyła czytać. Odłożyła notes na kolana i szukała dalej
zguby. Straciła równowagę. Ręką jej wpadła z powrotem do wnętrza szafki.
Naciskając tym samym na jej denko. A ono uniosło się lekko w górę.
- … chociaż czekajcie
coś mam.
- No to daj to. –
nakazał Michael.
Dziewczyna z trudem
wyjęła denko, a jej oczom ukazał się przedmiot przypominający klucz. Podała go
bratu przez szczelinę.
Samoczynnie
usta Maggie ułożyły się w lekki uśmiech, by potem mogła go zniszczyć niepewność
i wątpliwość.
Moim zdaniem jak dotąd to najlepszy rozdział. Od początku do końca wieje grozą, począwszy od zobaczenia przez Maggie tej nieznajomej postaci, a skończywszy na znalezisku Laury. Podejrzewałam, iż nikt głównej bohaterce nie uwierzy, że kogoś zobaczyła. Ot, urok horrorów ;) Zaintrygowały mnie również zapiski poprzedniego lokatora. Wydaje mi się, że ta kobieta, którą zobaczył, jest ów postacią z początku rozdziału. Co prawda, ręki sobie uciąć nie dam, ale jeśli to prawda, to znaczy, że historia jest rozciągnięta w czasie, a Michael mieszkał pod jednym dachem z jakimiś truposzami :D
OdpowiedzUsuńA co do tego błędu, to naprawdę nie wiem, o jaki Ci chodzi...
No nic, czekam na next i mam nadzieję, że będzie on niedługo :)
Pozdrawiam.
Dziękuje, że tak uważasz. Po części trafiłaś w sedno.
UsuńOwszem nikt jej nie uwierzy.
Hmmm zapiski, które się tu pojawiły są własnością studenta wynajmującego pokój na górze.
Tak co do błędu, owszem on jest. Uświadomię cię o co mi chodzi, mianowicie muszę wyjaśnić tą błahą sprawę ze szkołą i wtedy będzie wszystko ok :D.
Rozdział powinien pojawić się za dwa tygodnie.
Również pozdrawiam.