To już prawie koniec opowieści. Fabuła jak zapewne zauważyliście, bądź nie, została ona zmieniona.
Wszystkie wątki praktycznie zostały już rozwiązane, została tylko jedna kwestia...
Żeby się przekonać, co się stało już w końcowym etapie - przeczytaj uważnie ten rozdział.
Cóż, bardzo miło mi się z Wami pracowało.
Nie chcę i nie lubię się żegnać, i tego nie robię.
To, że kończy się blog nie oznacza, że kończę z pisaniem.
https://www.youtube.com/watch?v=ZbVudZvgyWc
Pozdrawiam Darkness
______________________________________________
Arthur stał w miejscu i patrzył jak Maggie wsiada do windy i odjeżdża, a wraz z nią znika wszelka nadzieja. Wiedział, że cała ta historia o niej sprawiła jej niepotrzebny ból i smutek, a co najgorsze nie potrafił jej tego oszczędzić. Czuł się podle. Tyle wystarczyło, żeby dał upust emocjom.
Zamknął powieki i z całej siły uderzył w ścianę nieopodal.
Miałeś ją chronić, durniu! przeleciało mu przez głowę.
Chłopak popatrzył na lekkie wgniecenie w ścianie, a potem na zdartą skórę z kostek. Zacisnął dłoń w pięść i znów uderzył nią w to samo miejsce. Poczuł tępy ból rozchodzący się wzdłuż przedramienia. Opadł na kolana. Jego głowa automatycznie poszła w dół, na klatkę piersiową, a ręce bezwładnie opadły wzdłuż tułowia. Nie potrafił nic zrobić.
Przed chwilką stracił nie tylko podopieczną, ale także jedyna osobę, którą kochał. Poczuł jak pod jego powiekami gromadzą się łzy.
Przysiadł na łydkach i pozwolił, żeby rozpacz ogarnęła jego ciało.
Nie miał pojęcia ile czasu był w takiej pozycji i nie obchodziło go to.
Wiedział, że ktoś za nim stoi, i że mu się przygląda.
Potem czyjeś ramiona podniosły go i zaprowadziły do mieszkania.
*
Maggie poczuła jakąś dziwną pustkę w sercu, dokładnie tak jakby jakaś cząstka niej umarła. Wysiadła do windy z piekącymi oczami od powstrzymywanego płaczu i niczym w amoku ruszyła w stronę swojego mieszkania. Będąc w metrze oparła skroń o zimną szybę. W głowie miała chaos, z którym nie potrafiła sobie w tym momencie poradzić. Jedyna o czym teraz marzyła to miękkie łóżko, na którym mogłaby się wypłakać, głośna muzyka i... i sama nie wierzyła w to, ale czuła, że to będzie za mało. Potrzebowała towarzystwa. Może Eva mi wystarczy?, przekonywała samą siebie, ale dobrze wiedziała, że nie o nią tu chodzi, że brakuje jej kogoś innego... kogoś, kogo miała zawsze pod ręką, ale tego nie doceniała... kogoś, kto ją chronił, wierzył jej i... i wierzył w nią samą... kogoś, kogo... pokochała, a uświadomiła to sobie w tej chwili.
*
Rok później
– Maggie? – spytał, jakby nie wierzył, że dziewczyna, którą chronił i którą nadal kocha stoi teraz na progu jego mieszkania. – Co... co cię tu sprowadza o tak późnej porze?– Przepraszam za najście, ale... – spuściła wzrok widząc chłopaka w samych bokserkach.
– Wejdź do środka – wyciągnął do niej rękę i wprowadził do apartamentu. Zamknął drzwi na klucz i uważnie przyjrzał się młodej kobiecie. Podszedł do niej i przytulił.
– Cieszę się, że do mnie przyszłaś. Tęskniłem...
– Chciałam z kimś porozmawiać.
– O tej porze? – skinęła głową, lecz wątpiła, że chłopak to zauważył przez panujący w przedpokoju półmrok. – A co z Evą?
– Urządziła sobie imprezkę u nas w mieszkaniu. Potrzebowałam trochę spokoju i otuchy. Pomyślałam więc o tobie.
– Aha. To miłe, że o mnie myślisz – wyszeptał jej zmysłowo do ucha. – Pewnie zmarzłaś. Napijesz się herbaty?
– Chętnie – mężczyzna westchnął, wypuścił ją z objęć i ruszył w kierunku kuchni. – Sporo myślałam o tym, co się wydarzyło rok temu – rzuciła upijając gorący napój.
– I doszłaś do jakiś konkretnych wniosków?
– Pogodziłam się już z tą dziwną historią o nadnaturalnych, która także mnie dotyczy. Jak na razie nie odważyłam się kontaktować z nikim z rodziny, no prawie z nikim. Kamilla jakiś czas temu pojawiła się u mnie w pracy, ale to tyle co ją widziałam.
– A nie próbowałaś zadzwonić do pani Kathariny, żeby ułatwiła ci kontakt z siostrą?
– Myślałam o tym. Raz nawet dzwoniłam, ale nie odebrała i wszystko szlag trafił.
– Może była zajęta?
– Być może...
– Słuchaj – siadł okrakiem przed oparciem stołka, oparł łokcie na stole i rozpostarł palce. – może ja bym coś poradził? W prawdzie nie mam numeru do Kamilly, ale coś na pewno wymyślę.
– Dziękuję – uśmiechnęła się blado.
– Widzą, że coś jeszcze cię gnębi – popatrzyła mu głęboko w oczy, lecz wciąż milczała. Westchnęła i odchyliła głowę w tył, by po chwili znów ustawić ją w pionie. Jej oczy wydają się teraz takie chłodne...
– Myślałam sporo o tych "nadprzyrodzonych" – zaczerpnęła powietrza do płuc i wypuściła je z świstem. – Czy możliwe jest spotkanie się z nimi? I... – przerwała widząc zdumienie chłopaka. – ... i jest jeszcze coś.
Tym razem mężczyzna zaczerpnął powietrza czekając na dalszą część rozmowy.
– Chcę się przyłączyć do organizacji.
Arthurowi najwyraźniej odjęło mowę, bo siedział z otwartą buzią i niedowierzaniem malującym się na twarzy przez dobre piętnaście minut.
– Czy ja dobrze słyszę? – zdołał tylko tyle wydusić. Przytaknęła z powagę.
– Czy umożliwisz mi spotkanie i dołączenie?
– Jeśli tego naprawdę chcesz, to tak.
– Dziękuję – wstała, podeszła do bruneta i pocałowała go w czoło. – W takim razie będę już się zbierać.
– A ty dokąd? – spytał, gdy dziewczyna przekroczyła próg kuchni.
– Jak to dokąd? Do domu oczywiście.
– Nie pozwolę byś błąkała się o tej godzinie po Londynie – spojrzał na zegar, gdzie dochodziła już dwunasta.
– Arthur daj spokój. Nie jestem już małą dziewczynką, żeby potrzebować czyjegoś pozwolenia na wyjście.
– Dobrze o tym wiem, ale proszę cię jedynie o to byś została. Jutro rano pójdziesz do siebie.
Jejku jak on słodko wygląda jak mnie o coś prosi. Tak niewinnie, niczym mały szczeniaczek proszący o ulubioną zabawkę.
– Eh – westchnęła i zaczęła ściągać skórzaną kurtkę. – Niech ci będzie, zostanę – odwiesiła torebkę i kurtkę na najbliższy wieszak w przedpokoju. – Gdzie będę spała? – spytała beznamiętnie.
– W moim pokoju.
– A ty? – uniosła brew do góry.
– W salonie.
– Jak uważasz... – Zabawimy się trochę, pomyślała. – Wiesz równie dobrze jak ja, że możemy pomieścić się we dwoje na twoim łóżku – posłała mu przeciągłe spojrzenie, po czym ruszyła w kierunku łazienki. – Idziesz ze mną? – zatrzymała się przed drzwiami. Widząc zmieszanie chłopaka zaśmiała się i weszła do pomieszczenia celowo zostawiając uchylone drzwi.
*
Stałem w korytarzu i patrzyłem na nią. Była cudowna. Każdy jej ruch pełniony był wdziękiem. Nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić, gdy zaproponowała mi wspólną kąpiel...
Celowo uchyliła te drzwi? Chyba tak.
Chciałem się ruszyć, chciałem iść do siebie, ale nie mogłem oderwać wzroku od jej nagiego ciała. Byłem jak zaczarowany.
Maggie wyszła z łazienki w koszulce Pink Floydów, niosąc w rękach glany i resztę rzeczy.
– Zdejmij tą koszulkę – Usłyszałem swój głos niekontrolowanie wydobywający się z mojego gardła. – Dobrze wiesz, jak nie cierpię tego zespołu – posłała mi jeden z tych swoich uroczych, a zarazem uwodzicielskich uśmiechów, od którego zrobiło mi się gorąco. Jeśli chce tak zagrać, to proszę, pomyślał, podszedł do niej i złapał ją za ramiona. Odwrócił ją i przycisnął do najbliższej ściany. Zaśmiała się i wypuściła to co niosła w rękach na podłogę.
– I co teraz? – wyszeptała. Uśmiechnął się i zdjął jej koszulkę.
– Mówiłem, żebyś ją zdjęła – przycisnął ją jeszcze bardziej do ściany i przywarł do niej ciałem. – Chcesz zobaczyć co mogę ci zrobić? – w odpowiedzi zamruczała. Pocałował ją mocno w usta, potem ugryzł ją w szyję, na co ona odchyliła głowę lekko w tył i zamknęła oczy. Podniósł ją i wniósł do swojego pokoju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuje za każdy pozostawiony komentarz. Dla was to tylko parę słów, dla mnie motywacja do dalszego pisania :).